Wyścig śmierci- Maggie Stiefvater
"Urodził się na koniu i umrze na koniu. Może to nie jest coś, do czego można
człowieka wychować - zauważa Malvern. - Jest jednym z tych wyjątkowych ludzi,
którzy potrafią sprawić, że koń zrobi dla niego to, co on zechce, lecz nigdy nie
prosi o więcej, niż zwierzę może z siebie dać."
Książka, która opisem zniewala i zachęca. Mimo to fabuła nie zaskakuje, a ja po przeczytaniu miałam spory niedosyt.
Coś, co jest jednocześnie "dość dobre" oraz "bardzo kiepskie". Będzie stosunkowo krótko i na temat. Kupno "Wyścigu śmierci" było dla mnie efektem oglądania Instagrama oraz impulsu. Zobaczyłam ją na stories Magical_reading i stwierdziłam, że to może być coś ciekawego. Byłam przekonana, że jest to jakaś szałowa nowość, a okazuje się, że książka w Polsce była już dawno, ale w innej okładce. Okładka najnowsza jest ładna, ale uważam, że wyglądałaby o niebo lepiej, gdyby była w kolorze niebieskim. Nawiązywało by to lepiej do tego, że woda w powieści odgrywa dużą rolę.
Opis mocno skojarzył mi się z "Igrzyskami Śmierci". Tajemniczy wyścig, który gwarantuje bogactwo to było coś, co wydawało mi się być ciekawe. Wiem, że ta autorka napisała już kilka książek, które cieszą się w Naszym kraju dość dobrą opinią. Jednak to było moje pierwsze spotkanie z jej twórczością. No i teraz mam wątpliwości, czy sięgać po inne książki. Styl pisania jest czasami zbyt prosty i lekko nudny. Przyznam, że trochę spędziłam czasu nad tą książką pomimo, że ma tylko 496 stron, a jej fabuła nie jest skomplikowana.
Fabuła oparta jest na pewnej legendzie. W notatce od autorki możemy przeczytać, że : "Wyrzuciłam więc z legend o koniach wodnych wszystko, co nie było mi potrzebne i tak powstał Wyścig Śmierci, historia, która właściwie wcale nie jest opowieścią o koniach wodnych, czy innych duchach.". Sam pomysł jest dość ciekawy i przyznam, że nie spotkałam się z taką wersją nigdy wcześniej. Być może jest to też efekt tego, że po prostu nie czytam książek o koniach. Mimo wszystko dla kogoś, kto nie jest "znawcą koni" całość jest napisana w przystępny sposób. Obawiałam się, że będzie to coś w stylu takim, że autorka będzie zachwalała w co 3 zdaniu o tym, jakie to konie są świetne, wspaniałe, jak się na nich jeździ, jak się nimi zajmować. ALE jednak nie. Element koni jest tutaj naprawdę ciekawy.
Całość historii nie posiada zbyt wielu wątków. Tak naprawdę to śledzimy losy maleńkiej wyspy Thisby, na której żyje społeczeństwo, w którym "każdy zna każdego". Nie ma tam zbyt wielu perspektyw rozwoju, możliwości znalezienia pracy, czy poznania nowego towarzystwa. Narracja odbywa się z perspektywy dwóch postaci- Puck Connoly oraz Sean'a Kendrick'a. Nie ma tutaj zwrotów akcji, miałam wrażenie, że czytamy skróty z każdego kolejnego dnia tych bohaterów. Nie mogę powiedzieć, że całość jest nudna. Jednak jeżeli oczekujecie rosnącego napięcia oraz dynamizmu to możecie się dość mocno zawieść.
Dziewczyna to według mnie szara myszka, która uwielbia jeździć na swoim (zwykłym) koniu. W pewnym momencie trudna sytuacja finansowa i groźba utraty domu stawiają ją do pionu. Pomimo, że ma dwóch braci to właśnie ona decyduje się na próbę uratowania sytuacji. Jako jedyna w historii wyścigów kobieta zgłasza się do udziału. Dopiero od tego momentu zobaczycie jej odwagę, determinację oraz mocny charakter. Nie jest to jednak postać, w której jakoś szczególnie się zakochałam.
Chłopak to czterokrotny zwycięzca Wyścigu Skorpiona, który jeździ na niebezpiecznych koniach each uisce. Czym są each uisce? To wodne, groźne konie wabiące ludzi do morza, gdzie tam w głębinach ich pożerają. Oczywiście bardzo podoba on się naszej bohaterce chociaż... jest kolejną postacią, która wyjątkowo nie rozkochała mnie w sobie. A musicie wiedzieć, że ja kocham naprawdę większość męskich bohaterów w książkach.Wątek miłosny wypadł tutaj naprawdę słabo, więc jeśli oczekujecie wielkich emocji to również odradzam.
Książka zachęcała mnie do dalszej lektury ciekawością o to, która z głównych postaci wygra tytułowy wyścig. Czy ktoś zginie, czy jednak nie? Ogólnie gdybym musiała już przyznawać jakieś punkty to byłoby to 5/10. Rozumiecie? To taki przykład, w którym nie żałuję, że przeczytałam ten tom, ale szału żadnego w nim nie było. Miałam wrażenie, że brakowało tutaj dodatkowych wątków. Tak jakby autorka "złapała" kawałek ciekawej legendy, nie bardzo wiedziała jak się za nią zabrać i co dodać do niej ze swojej kreatywności. Niedosyt był ogromny. To mogłaby być naprawę ciekawa historia, gdyby miała ze 100 stron więcej oraz bardziej rozbudowane wątki poboczne oraz szybszą akcję. Z pewnością osoby, które kochają konie, pasjonują się tym tematem ocenią ten egzemplarz o wiele korzystniej, niż ja :)
„Wyścig jest jak bitwa. Chaos koni, ludzi i krwi. Najszybsi i najsilniejsi, którzy
pozostal
i po kilku tygodniach przygotowań na piasku. To morska woda na twarzy,
śmiercionośna magia listopada na skórze, bębny Skorpiona zamiast serca. Jeśli ma
się szczęście, to również prędkość. To życie, to śmierć albo jedno i drugie, i
nic innego
nie może się z tym równać.”
Zastanawiam się teraz czy ją czytać. Nie poszłam jak Ty za impulsem i nie kupiłam od razu jak szał na nią pojawił się na instagramie/blogach i chyba przemyślę czy nadal chcę ją poznać! Obie lubimy fantastykę, więc jesteś pod tym względem wiarygodnym źródłem :)
OdpowiedzUsuńCzęsto widzę zależność, że podobają nam się podobne książki :D
UsuńTo prawda, dlatego póki co odkładam Wyścig Śmiercj na dalszy plan!
UsuńMnie książka przypadła do gustu. Przyznam się, że wcześniej nie słyszałam o koniach wodnych, dlatego skusiłam się na "Wyścig". Zastrzeżenie miałam do zakończenia. Mogło być bardziej rozbudowane. Spodziewałam się, że sam niebezpieczny wyścig zajmie w książce trochę więcej miejsca.
OdpowiedzUsuńKażdy ma inne gusta i totalnie to szanuję! Dokładnie dlatego miałam niedosyt. Książka zakończona tak naprawdę na może 10 stronach ...
UsuńSzkoda, że poczułaś niedosyt, przecież w tym czasie mogłaś przeczytać książkę, która rzeczywiście chwyci Cię za serce.
OdpowiedzUsuńTrudno się z Tobą nie zgodzić :) Jeszcze wtedy byłam chora! Ale już mam taką zasadę, że zawsze czytam książkę do końca.
UsuńPo przeczytaniu tej recenzji chyba jednak odpuszczę sobie akurat tę książkę Stiefvater, bo jakoś wcale do mnie nie przemówiła. Może skuszę się na inną :)
OdpowiedzUsuńTak czytając Twój post, a przede wszystkim podsumowanie... Czasami przeczytam jakąś książkę, o której nie wiem co napisać. Mam blokadę. I nie wynika to z tego, że zaniemówiłam z zachwytu, lub do napisania jest tak wiele, a ja bym chciała pisać o wszystkim jednocześnie. Powodem mojej blokady jest to, że poza streszczeniem fabuły i kilku słów o powieści, nie ma co powiedzieć więcej...
OdpowiedzUsuńMiewasz tak czasami?
Dokładnie. Nie chodzi o to, że coś jest totalnie złe. Jest po prostu średnie i przeciętne. Trochę właśnie tak, jak książka powyżej. Mam wtedy problem w napisaniu swojej opinii tak, aby też zbytnio nie spoilerować czytelnikom. Faktycznie bywa to problematyczne!
UsuńCzytałam. Pamiętam, że na początku już się zastanawiałam nad tym, czy by dodać książkę do ulubionych, ale potem coś mnie do niej zniechęciło ;/
OdpowiedzUsuńUwielbiam trylogię, czy tam serię, "Drżenie" tej autorki i aktualnie czytam "Króla kruków". Szkoda, ze "Wyścig" nie był dla ciebie niczym wyjątkowym
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Czasami tak bywa. Może jednak jeszcze coś kupię jej autorstwa :)
UsuńMam już "Wyścig śmierci" na półcę... I jakoś mnie nie mogę się zabrać za nią...
OdpowiedzUsuń