Listy- J. R. R. Tolkien

Listy- J. R. R. Tolkien

"W każdej chwili liczy się to, kim jesteśmy i co robimy, a nie to, 
kim planujemy być i co planujemy robić."


Niesamowicie pięknie wydany, bogaty, obszerny zbiór listów mistrza fantastyki. Tolkiena nie trzeba przedstawiać chyba nikomu. Czytelnicy dzielą się na jego sympatyków, jak i przeciwników. Każdy tutaj zdecydowanie raczej kojarzy, że dla mnie Tolkien to klasyka, podwaliny tego, co kocham, esencja fantastyki. Fascynują mnie nie tylko jego powieści, ale cała jego osoba. W marcu również dzięki Wydawnictwu Zysk i S-ka miałam przyjemność oceniać analizę "Tolkien i pierwsza wojna światowa" (klik), gdzie również znajdowało się omówienie części korespondencji tego autora. "Listy" w cudowny sposób zgrywają się z tamtą pozycją, dając nam szerszy pogląd na charakter tego człowieka i jego procesy myślowe. 

Zacznę nieco od przedstawienia wydania "Listów", gdyż zasługuje ono na kilka słów rozwinięcia. Okładka jest wprost cudowna: odcień butelkowej zieleni genialnie połączony ze złotymi akcentami w grafice pióra. Grzbiet natomiast pasuje do pozostałych powieści tego autora. Całość ma aż 625 stron, wydana została w twardej oprawie, więc to "kawał" porządnej, dużej księgi. Prezentuje się to pięknie, ale też co najważniejsze, wygodnie się czyta. Treść uszlachetniona jest zapiskami w formie run oraz piśmie Feanora, jak i innych zapisów oryginalnych, typowych dla kreacji Tolkienowskiej. Zbiór zawiera 354 listy, odpowiednio poukładane, omówione i objaśnione. Wszystko zostało zrealizowane czytelnie i z pomysłem.

Jest to naprawdę szerokie omówienie przeróżnej korespondencji autora. Listy w większości zdobył, wybrał i opracował Humphrey Carpenter, we współpracy z synem Tolkiena, Christopherem. Znajdziecie tutaj między innymi rozmowy Tolkiena z synem, rozmowy z wydawnictwami, rozmowy z fanami, przyjaciółmi oraz wiele, wiele innych. Całość w sposób niezwykle dosłowny pokazuje nam charakter tej osoby, jego sposób wysławiania się, podejście do poszczególnych jednostek, zawiłość myślową, szerokie poglądy. Możliwość przeczytania tak rozbudowanej korespondencji daje nam naprawdę duży wgląd w umysł Johna. Dla mnie najbardziej intrygujące i zaskakujące okazały się właśnie zapiski przy użyciu języków stworzonych na potrzeby swoich powieści. Ukazuje to czytelnikom niezwykle szeroki umysł Tolkiena, jego humor oraz wyczucie chwili. John przedstawił mi się jako osoba niezwykle kulturalna, zaradna, szanowana i rozmowna. Kreacja jego wypowiedzi wskazuje na to, iż potrafił odnaleźć się w każdej sytuacji.

"Listy" to wydanie niezwykłe, niesamowicie wartościowe i pełne pasji. Skrupulatność i wnikliwość analizy pokazuje nam, że zajęły się tym odpowiednie osoby. Ludzie, którzy prawdziwie podziwiali J. R. R. Tolkiena i rzeczywiście chcieli poznać go za pomocą tych wiadomości. Zdecydowanie nie jest to pozycja, którą przeczytacie na raz, jednym rzutem. "Listy" to zbiór, który można sobie dawkować, systematycznie analizować. Zdecydowanie jest to tytuł, który powinien zasilić biblioteczki fanów tej osoby. Wydawnictwo Zysk i S-ka kolejny raz udowodniło mi, że można zrobić coś naprawdę dobrze. Całość jest pięknie wydana, dokładnie przetłumaczona i przemyślana. Po stokroć polecam!

Za egzemplarz dziękuję:




New Orleans Rush- Kelly Siskind

New Orleans Rush- Kelly Siskind

"Siedząc w niezbyt wygodnej skrzyni, zaczęła dostrzegać swoją misję. Nie tylko przezwycięży 
swoją tremę i wprawi w zachwyt publikę Teatru Marlowa, ale zrobi wszystko, co w jej mocy, 
by w poważne życie tego intrygującego mężczyzny wtłoczyć więcej radości."


"New Orleans Rush" to fajna odmiana od typowych erotyków, które wychodziły w ostatnim czasie. Jest to romans z nutą komedii, który rozbudzi zmysły czytelniczek, ale też je rozbawi. Całość osadzona jest w dość oryginalnym klimacie sztuczek magicznych, artystów, bohaterów pełnych wad. Nie jest to jakoś mocno rozbudowana i skomplikowana pozycja, także zdecydowanie coś dla czytelników, którzy pragną się odstresować. 

BEATRICE to przykład takiej bohaterki fajtłapy, która nie miała łatwo w życiu. Jej przeszłość to pasmo nieszczęść, które wydaje się tylko pogłębiać. Trafiła do dużego miasta z przyjacielem, ale szybko została ze wszystkimi problemami sama. Jedna niefortunna noc dostarcza jej problemów, a jednocześnie po części ratuje tyłek. Dziewczyna niszczy auto pewnego magika i zostaje wplątana w nietypowy układ. W ramach zadośćuczynienia musi pomóc mu podnieść się z dołka, tyle, że... ma ogromną tremę przed wyjściem na scenę. HUXLEY to facet, który żyje według pewnych ideałów. Odziedziczył po ojcu budynek i pomysł na sztuki magiczne. Za wszelką cenę starał się wykonywać wszystko tak, jak było to dawniej, jednak okazuje się, że ludzie zaczęli odchodzić. Lokal popada w długi, a on z całych sił broni się przed zmianami. Zaskakującą i nieprzewidywalną zmianą jest pojawienie się dziwnej, roztrzepanej dziewczyny. Bohaterowie nie od razu przypadną sobie do gustu, ale jakoś będą musieli się dogadać.

Podobało mi się to, że Huxley nie jest postacią idealną. Wyróżnia go blizna na twarzy oraz tęczówki w dwóch kolorach. Poza tym ma cudownie wykreowany charakter, co sprawia, że i tak pokochałam go od samego początku. Beatrix nieco mnie irytowała i była taką dość stereotypową "śmieszną bohaterką". Jej żarty i decyzje czasami były lekko sztuczne, choć na ogół sprawiała dość przyjemne wrażenie. Po prostu ta postać nie zaimponowała mi niczym oryginalnym, była mi nieco obojętna. Brakowało mi rozwinięcia jej problemów z przeszłości, autorka skupia się na trudnym wprowadzeniu postaci, a następnie serwuje nam masę szczęścia. Na pozytywną uwagę za to zasługują również bohaterowie drugoplanowi, czyli bracia i przyjaciele Huxleya. Dzięki tym postaciom autorka wprowadza kilka ciekawych wątków i dodaje nieco intrygi do głównego wątku. Całość dość dobrze się ze sobą łączy, co sprawia, że raczej dobrze wspominam tę książkę na koniec.

Akcja powieści toczy się  miarowo, choć nie pędzi jakoś szczególnie szybko. Jest to książka nastawiona na relaks, zabawę, żarty i pozorny spokój. Czytelnik przeżywa emocje bohaterów, ale nie są to jakoś duże huśtawki nastrojów. Zdecydowanie więcej jest tutaj tych pozytywnych, niż negatywnych emocji. "New Orleans Rush" zdecydowanie wyróżnia się ze względu na wątek magika, sztuki teatralnej i kreatywności głównej bohaterki. Zajęcia głównych bohaterów tworzą tutaj magiczny klimat, dzięki czemu dobrze się bawimy. Książkę czyta się szybko, a zakończenie nie jest jakoś mocno zaskakujące. Zdecydowanie warto przeczytać, jeśli szukacie właśnie takiego klimatu.

Za egzemplarz dziękuję:



Przyrodnia siostra- Jennifer Donnelly

Przyrodnia siostra- Jennifer Donnelly

"Wojna zawsze jest inna, lecz każda bitwa taka sama. Wróg to jedynie element rozpraszający. 
Zawsze walczysz przeciwko samej sobie".


Jakie to było ciekawe i jakie to było oryginalne! Widziałam już wiele pozytywnych opinii na temat tej książki i już od pierwszych stron czułam, że moja nie będzie inna. "Przyrodnia siostra" to książka, która zaczyna się z przytupem i mocnym zaszokowaniem czytelnika. Zaczynamy przygodę z odświeżoną wersją "Kopciuszka", ale to wszystko nadal potrafi nas nieźle zaskoczyć. W dodatku lekkie i barwne pióro autorki, sprawia, że wsiąkamy bez reszty.

ISABELLE jest przyrodnią siostrą Elli, która w tej powieści jest kopciuszkiem. Kiedyś łączyła je przyjaźń, ale uroda i charakter siostry sprawiły, że ich losy bardzo się poróżniły. Przypieczętowaniem rozłamu jest wizyta księcia, który szuka właścicielki pantofelka. Matka Isabelle oraz Tavi postanowiła zrobić wszystko, by to jedna z córek trafiła do pałacu. Niestety oszustwo wychodzi na jaw, a decyzje despotycznej matki mają wpływ na całe życie obu dziewcząt. Piękna Ella wyjeżdża z księciem, a my poznajemy losy tych, które zostały. Isabelle straciła wszystko, co kocha, a Tavi nie może realizować swoich marzeń. Okazuje się, że życie ma już dla nich plan, ale jedna z nich postanowi spróbować go zmienić.

Powieść naprawdę wciąga już od początku. Pióro Jennifer Donnely jest wprost cudowne: barwne, zagadkowe, magiczne, tworzy prawdziwie baśniowy klimat. Choć autorka wykorzystała dobrze nam znany motyw, to dodała tu wiele nowości, które świetnie łączą się w całość. Akcja rozłożona jest równomiernie, cały czas coś się dzieje, cały czas czytelnik jest zaangażowany w los bohaterów. Z pozoru młodzieżowa historia posiada mnóstwo poważnych i trudnych wątków. Główna bohaterka doświadcza odrzucenia społecznego, nienawiści, brutalności, niesprawiedliwości. Poznajemy również relacje między dwójką młodych dziewcząt, a ich matką, która realizuje jedynie swoje marzenia. Ponadto równie ciekawy wątek to los i jego koleje: to, jak Isabelle próbuje zmienić swoje życie, próbuje odnaleźć swoje prawdziwe serce. To książka pełna wielu ukrytych przekazów i wartości. Czytelnik nie tylko "bawi się" fabułą tej pozycji, ale też z przyjemnością odkrywa jej drugie znaczenie.

Oczarowało mnie tutaj wręcz wszystko: od dokładnej i przemyślanej kreacji bohaterów, po cudowny język oraz genialne ujęcie świata przedstawionego. Zgrywa się tutaj każdy wątek, pasuje do siebie każdy detal, poszczególne składowe powieści dopasowane są niczym idealne puzzle. To powieść nie tylko o sile charakteru Isabelle, znajdziecie tu również intrygującą walkę pomiędzy Szansą, a Przeznaczeniem. Te dwie baśniowe istoty dostarczą wiele emocji i dreszczy. Jennifer Donnelly miała niesamowity pomysł i w doskonały sposób przelała go na papier. Czytałam z prawdziwą przyjemnością i zdecydowanie polecam każdemu, kto odnajduje się w takich klimatach. Dla mnie to zdecydowany must have na półce, który oceniam na mocne 10/10. Mam nadzieję, że pojawią się u nas kolejne książki jej autorstwa :)

"Brzuch łatwo zadowolić. To, co nas zabija, to głód w sercach".

Za egzemplarz dziękuję:



Zabierz mnie ze sobą- Nina G. Jones

Zabierz mnie ze sobą- Nina G. Jones

"Zaklejam jej usta taśma i zakładam na oczy opaskę, wcześniej ukrytą pod kanapą. Jest jeszcze 
kilka rzeczy, które muszę zrobić, żeby wszystko odbyło się zgodnie ze scenariuszem. "


W Polsce bardzo dużo pojawiło się już romansów oraz erotyków. Jeśli chodzi o gatunek dark erotyków, to mam wrażenie, że tak naprawdę dopiero wchodzimy w tę fazę. Do tej pory coś ostrego i brutalnego kojarzyło się czytelnikom głównie z mafią. Prawda jest taka, że prawdziwy 'dark' to coś, co dopiero powali Was na kolana. Jedno jest pewne: to NIE są książki dla każdego. Fantazje takie jak te, to naprawdę nieczyste, brutalne i ostre tematy. "Zabierz mnie ze sobą" to książka napisana z niesamowitą przenikliwością oraz starannością, która opatrzona jest wszelkimi możliwymi ostrzeżeniami. 

VESPER jest studentką pielęgniarstwa, która ma wiedzie skomplikowane, aczkolwiek dość spokojne życie. Jest przytłoczona zachowaniem rodziców, dużą dawką odpowiedzialności oraz rutyną w swoim związku. W jej głowie zaczynają kiełkować nietypowe fantazje i marzenia, choć nie bierze pod uwagę, że coś takiego może ją faktycznie spotkać. Rzeczywistość szybko okazuje się o wiele bardziej brutalna i brudna, niż mogłoby się to jej wydawać. SAM to zdecydowanie typ mrocznego bohatera. Choć z zewnątrz jego życie może wydawać się normalne, to nocą uwalnia swoje nieczyste fantazje. Poznając tę postać bliżej, ciężko jest nazwać go bohaterem, choć z pewnością gra tutaj główną rolę. To postać niesamowicie dobrze skrojona: pełna detali, tajemnic i zaskoczeń. Możecie go pokochać na swój sposób, choć będzie to szalona miłość.

Syndrom sztokholmski w książkach ma to do siebie, iż często jest niepoprawnie osładzany i idealizowany. Ciężko jest napisać intrygującą powieść, która jednocześnie będzie fantazją dla czytelniczek, ale też spełni wymagania psychologiczne poruszanego tematu. Wydaje mi się, że Ninie Jones się udało, no z małym minusem. Z pewnością grono uważnych czytelników nie do końca zgodzi się z epilogiem tej książki. Pomijając jednak ten krótki fragment, pragnę podziękować autorce za tę niezwykle ciekawą przygodę. Sam jest postacią doszczętnie popsutą, skrzywdzoną, szaloną. Jego psychologię poznajemy stopniowo, analizując jego gesty, wypowiedzi, myśli oraz zagłębiając się w jego wspomnienia z dzieciństwa. To wszystko jest niczym idealny tort, który zostaje dopieszczony przez wprawnego cukiernika. Sensem jest nie tyle ciasto (czyli erotyk), ale wszystko, co znajduje się w środku oraz dookoła głównego tematu. Są tutaj momenty, które Was zszokują, zafascynują oraz wprawią w osłupienie. Każda z tych emocji jest niezwykle warta tej przygody.

Nina Jones już w "Długu" udowodniła mi, że potrafi pisać. Tym razem jest dokładnie tak samo. Dialogi dobrane są tak, aby przekazać nam informacje oraz wzbudzić dalsze zaciekawienie. Opisy wprost cudownie działają na naszą wyobraźnię. Tak naprawdę największy kunszt to opisy emocji bohaterów. To właśnie one sprawiają, iż wczuwamy się w te postacie całym sobą. Psychologia głównej bohaterki zmienia się w każdym rozdziale, a my czytelnicy zmieniamy się wraz z nią. Sprzeczność uczuć towarzysząca tej "miłości" jest oddana tak wiernie, że sami długi czas wahamy się wobec tego, jak traktować naszego bohatera. Autorka postawiła sobie za cel pokazać nam nie tylko dzikość i popapranie tej relacji, ale również namieszać nam w głowach. Lektura to ogromny rollercoaster dla naszego serducha. Jeśli klimat powieści Was wciągnie, przeżyjecie tutaj wiele momentów, przez które będziecie chcieli rzucić tą książką, ale tego nie zrobicie. Będziecie czytać z szeroko otwartymi buziami oraz wypiekami na twarzy, ale nie zostawicie jej bez poznania zakończenia. "Zabierz mnie ze sobą" szokuje, odkrywa przez nami nowe doznania i dostarcza niezwykłych wrażeń. Zdecydowanie warto!

Za możliwość przeczytania dziękuję:



Dominic- Natasha Knight

Dominic- Natasha Knight

"Dominic Benedetti być może był potworem, ale był potworem o krwawiącym sercu. To serce 
w żaden sposób nie było ze złota. Był to bardziej drut kolczasty i stalowe, ostre, śmiertelne krawędzie."


Pierwszy tom tej serii gdzieś tam dostarczył mi lekkiego zawodu. Jednak z racji na to, że każdy tom to odrębna historia, dałam Natashy Knight kolejną szansę. Tematyka mafii w książkowych historiach została wykorzystana już chyba na maksa. Czytelnika ciężko zaskoczyć, a wręcz łatwo zniechęcić. Tym razem nie obyło się bez małych potknięć, ale było zdecydowanie lepiej!

DOMINIC to bardzo ciekawy i dość złożony charakter. Bardzo ciekawiła mnie jego historia rodzinna oraz cała psychologia tej postaci. Jest to facet skrzywdzony, oschły, sztywny i nieugięty. Ma swoje zasady i zdecydowanie potrafi zaskoczyć. Jego "fach" oraz styl życia jest tajemniczy i mroczny. W trakcie historii mocno się zmienia, ale nie pozostawia swoich kluczowych cech w tyle. Nadal jest tym samym facetem, ale daje nam wgląd do swojego serca. Za to go właśnie pokochałam! GIA to taka postać pół na pół. Nie jest to do końca szara myszka, ale też ma swoje słabe strony. Jest dziewczyną, która z powodu naiwności i ufności trafiła do piekła. Choć w świecie mafii jest od wielu lat, to nadal nie zna wszystkich powiązań oraz reguł. W tym wszystkim nie staje się miekką panienką, ale walczy o zachowanie honoru i godności. Chyba już dawno nie spotkałam w książkach tego gatunku takiej postaci, która faktycznie mnie nie irytowała.

Przebieg fabuły wyróżnia się na tle innych książek tym, jak poznają się główni bohaterowie i jak rozwija się ich relacja. Jeśli chodzi o wydarzenia dookoła naszych ukochanych postaci, to nie jest już tak kolorowo. Ogólny zamysł książki i spora część wydarzeń to coś, co już znamy. Zaprawieni w boju czytelnicy szybko odgadną kilka punktów zwrotnych, ale to w sumie nie przeszkadzało mi w lekturze. Szybko wkręciłam się w tę historię, więc całość czytało mi się płynnie i szybko. 

To, co przeważa na plus tego tomu, to więcej mafii w mafii. Wydarzenia są tutaj bardziej konkretne, lepiej opisane, prezentują większy realizm. Dostajemy tutaj faktycznie romans mafijny, a nie miłość z mafią w tle. Zwolennicy tego typu książek będą tym razem z pewnością bardziej zadowoleni. Kolejna historia ma opowiadać o Sergio, pierworodnym synu Franco. Myślę, że autorka będzie znowu w stanie podnieść poprzeczkę i mnie zaskoczyć. Z pewnością dam jej szansę :)

Za egzemplarz dziękuję:
 


Mój szef- Melissa Darwood (ZE SPOJLERAMI)

Mój szef- Melissa Darwood (ZE SPOJLERAMI)


Ostatnio coraz częściej mam czas na książki, których nie dostaję od wydawnictw. Pomaga też pakiet Legmi, dzięki któremu mogę korzystać z audiobooków. "Mój szef" nie zwrócił mojej uwagi swoją premierą, ale zrobiła to autorka swoimi wypowiedziami w kierunku blogerów. Postanowiłam z czystej ciekawości zajrzeć do tej książki i ją szczerze ocenić. Wypadło tragicznie, więc chyba jednak mogłam uwierzyć na słowo w opinie, które krążyły po necie. Ale przynajmniej teraz mam swoją. Ciekawi co tu się w ogóle odprawia i skąd moje negatywne zdanie?

Czytacie dalej na własną odpowiedzialność, gdyż w dużej mierze streszczam pewne detale z książki.

Zacznijmy w ogóle od początku, że główna bohaterka jest tak sprzeczna, jak tylko można to sobie wyobrazić. Już od pierwszych momentów czytamy o tym, jaki ma typ faceta, i z pewnością... nie jest to jej szef. Chwilę później już upomina siebie samą za to, że na przerwie myśli o szefie. Kuriozalna sytuacja powtarza się co kilka rozdziałów, a hitem jest ich pierwsze zbliżenie i dalsze rozważania bohaterki w tym temacie. Oczywiście on nie podobał jej się NIGDY, ale wszyscy wiemy, że było inaczej. Psychologia tej bohaterki ma takie luki, że gdy bohater przyznaje się, iż buja się w niej pół roku, to ona stwierdza, że poszłaby z nim na randkę już pierwszego dnia. 

Skoro już jesteśmy na pracy, to w tej kwestii ręce i cycki opadają. Maria zgłasza się do naprawdę dużej korporacji i przechodzi przez pięciostopniowy etap rekrutacji. Jest naprawdę szczerze ZDZIWIONA, że nie ma rozmowny z bezpośrednim szefem. Jej stanowisko to specjalista do spraw finansów, ale oczywiście dostaje biurko zaraz przy jego biurku i staje się niemalże jego osobistą asystentką. No i maile... dorosła kobieta rzuca fochem na fakt, że jej szef nie toleruje EMOTIKONEK w korespondencji pracowniczej. Tak naprawdę dziewczyna dostaje porządną, dobrze płatną pracę, a chce wziąć już zaraz dzień wolny ze zmęczenia, a w pierwszym tygodniu pracy dziwi się, że nie może OT TAK, w trakcie pracy wyskoczyć po używany fotel. Niby poważna kobieta, a jednak w głowie siano. Po odmowie na wyjście, nazywa szefa kutafonem i stwierdza, że nie ma on "za krzty uczuć". No cóż, zaskoczę Was... mnie też nikt w pracy też nigdzie nie puszcza na wolne ;)

Maria ma świetną głowę. Duże obliczenia robi w pamięci, ale chyba nieco zapomina o powadze  pracy, w której się znalazła. Zestawienie rocznych zarobków pewnej firmy, podaje szefowi z pamięci i przyznaje się, że policzyła to... zjeżdżając do niego windą. No, naprawdę... pozazdrościć umiejętności, ale gdzie podziały się tabele i profesjonalizm? Ponadto dziewczyna ma naprawdę wysokie mniemanie o sobie i jest niezwykle denerwującą postacią. Jej wewnętrzne monologi to wierna kopia wewnętrznej bogini z "Greya". Jeśli na tym by się skończyło, to może i nie byłoby tragedii, ale niestety tak nie jest. Maria popisuje się swoją inteligencją na lewo i prawo, często w sposób nietaktowny i nieprofesjonalny. Już po kilku dniach związku z Karolem (który pracuje w tej samej firmie) stwierdza, że jest on tym mniej inteligentnym w ich relacji. Dodatkowo uważa siebie za poważną osobę, ale kiedy ma zostać wylana z pracy, to unika wręczenia Janowi wypowiedzenia osobiście, a pakując swoje rzeczy... kradnie karteczki i inne pierdoły. 

KAROL, to jest w ogóle wątek paradoksalny i niepotrzebny. Autorka potrzebowała czegoś, co rozproszy nam bohaterkę na jakiś czas i stwierdziła "a wkleimy jej faceta". Po kilku dniach dziewczyna potrzebuje pomocy ze sprowadzeniem pewnego fotela. Zapomina, że w ogóle ma chłopaka, co później powtarza się jeszcze kilka razy. Dalej mamy sytuację, kiedy dzwoni do niego i w tle słyszy jęki i śmiech kobiety. Facet ewidentnie kłamie na temat tego, że jest w pracy, ale nasza YNteligentna i BYSTRA bohaterka nic nie łapie. Później w ogóle ten pomysł na wątek zostaje przez autorkę całkiem porzucony i okazuje się, że to Maria rzuca "pipkę" za to, że bardziej lubi grać w Counter Strike...

Cała książka przesiąknięta jest zbyt dokładnymi opisami najprostszych czynności. Ultra dokładny i irytujący opis odpalania papierosa, czy to jak szef prowadzi auto. Dowiecie się, jak ogień zajmuje białą bibułkę oraz to, jakich biegów w danym momencie używa bohater. Dziewczyna wydaje się być niezwykle spostrzegawcza, co jest niezwykle głupie, kiedy podczas jazdy nie orientuje się, że podjechali pod jej dom. Takich wpadek jest o wiele, wiele więcej, więc szczegółowość książki jest chyba zależna od kaprysów autorki. 

Przekleństwa i wyzwiska są w tej książce na porządku każdej strony, ale niestety ich użycie pozostawia wiele do życzenia. Zacznę od tego, że większość przekleństw wstawiona jest niesamowicie sztucznie i ma na celu chyba "wydorośleć" nam bohaterów. Dodatkowo Maria wyzywa wszystkich jak leci, jeśli tylko sytuacja nie pasuje jej aktualnemu nastrojowi. Wyzwiska względem szefa to norma, ale obrywa się też innym, niewinnym ludziom. 

Melissa Darwood tworzy swoją bohaterkę na osobę poważną, ale pełną humoru. Wychodzi to oczywiście niesamowicie sztucznie, a uzupełnieniem całej tej parodii jest stosowanie anglo-języcznych wstawek. O ile cytowanie zagranicznych piosenek ma jakiś sens, o tyle wrzutki typu "run, Maria, run!" są mocnym przegięciem. Oczywiście te momenty nie zostają wyjaśnione przypisami, więc osoby nie umiejące języka angielskiego, nie będą nawet wiedziały o co chodzi (no troszkę, jakby... chamsko). No i autorka uwielbia słowotwórstwo, niesmaczne opisy oraz zdrobnienia, które brzmią jak język przedszkolaka. Dziewczyna miewa mindfuck, a on ma minę jak "exelowy #ARG!". Kolejnym przykładem może być opis seksu oralnego, przy którym Kuba ma brzydko pachnące narządy płciowe. Bohaterka nazywa jego penisa "wacusiem śmierdziusiem" i stwierdza, że jeszcze chwila, a "wacuś byłby ubrany w wymiotny kubraczek". Może kogoś to śmieszy, mnie zdecydowanie nie. 

Książka jest napisana tak jakby przez dwie osobowości... i nijak się ma to co charakterów bohaterów. Raz jesteśmy bombardowani toną detali, innym razem opisy są niezwykle spłycone. Ponadto stylistyka wypowiedzi postaci nie ma żadnych konsekwencji. "Tadeo" jest kreowany na typowego dresa, który rzuca "pustymi" tekstami, ale zaledwie trzy strony dalej wysławia się jak doświadczony poliglota. Rozmowa Marii z przyjaciółką na temat relacji z Janem zaczyna się jak typowa, przyjacielska pogadanka, a chwilę później czytamy sformułowania niczym skopiowaną Wikipedię. To samo jest z wypowiedzią końcową Jana, na temat jego uczuć i charakteru. Jest ona tak długa i sztuczna, że aż nie da się tego czytać. Znajdziecie tu również akcje rodem z filmów Tarrantino. Kiedy Maria wysiada z auta na parkingu przed szpitalem, wpada w poślizg. Pozy, jakie przyjmuje są godne podziwu, a smród zbliżającego się kontenera to pretekst do zapełnienia kolejnej strony w książce. Jak na "porządne" kino akcji, on ją łapie, ratuje, a na pytanie czy nic jej nie jest, ona odpowiada, że "wieje jej po cipce". Parę sekund później, on na oczach wszystkich jest podniecony i jest miłość (chociaż ona niby go nie lubi, jeszcze). Akcję przerywa rodzinna kłótnia, więc kiedy kilkanaście minut później bohaterka wsiada do jego auta na nagrzane fotele, a jej "jajniki i pęcherz wzdychają z ulgą". Brakuje tylko, żeby kierowca autobusu wstał i zaczął klaskać...

Nie podobało mi się podejście autorki do pewnych kwestii, z jakimi opisuje pracę Marii, postać Jana i rodziców bohaterki. Wszystko jest złem wcielonym i tylko ona jest tą rozważną, wartościową, zaradną. Jego mieszkanie opisane jest niczym zbędny luksus, wszystko jest tak przejaskrawione, że aż boli. Podgrzewanie podłogowe to wyższy luksus z komentarzem "kto bogatemu zabroni?", widać w tym olbrzymią dawkę jadu. Maria już na samym wejściu, zamiast pochwalić cokolwiek w wystroju, to strzela przepytankę na temat tego, ile metrów i pokoi ma ten apartament. Zaraz po ich seksie czytamy "boski" opis czystej toalety i detale na temat drożdżycy pochwy, którą kiedyś miała Maria. Bohaterka jest w siódmym niebie, że w końcu, pierwszy raz zrobi kupkę poza swoim domem. Ponadto bohater ma czterdziestkę na karku, więc zaraz zacznie pachnieć zniczem. Nie wiem, ile autorka ma lat, ale jak dla mnie tekst mocno obraźliwy. Maria również pewnego, nudnego dnia korpo-pracy stwierdza, że woli już kopać rowy, niż lizać rowy przełożonym w pracy. Jak dla mnie to całe podejście jest niesmaczne, nietaktowne i po prostu płytkie. 


JAN jest postacią złożoną i jak się później okazuje: ma zespół Aspergera. To wszystko miałoby sens, gdybyśmy ucięli tak 3/4 początku książki. Jego zachowanie w pracy, na początku relacji, jest zgoła inne od tego, jak zachowuje się on później. Odniosłam wrażenie, że Melissa wpadła na ten pomysł zbyt późno i nagle chciała "upchać" wszystkie jego niedoskonałości w kilku momentach. To, co mogę pochwalić to zainteresowanie bohatera (zegarmistrzostwo) i research autorki w tym temacie. Całość mogłaby być dobrze wykorzystana i zrobiona, gdyby nie zostało to podane niczym nudna i przydługa lista zakupowa. Zdecydowany przesyt treści nad formą i przekazem.

Ogólnie było źle, bardzo źle. Wszystko, co tutaj wypisałam to jakaś połowa notatek, jakie sporządziłam w trakcie lektury. Absurdalnych detali, wypowiedzi i wątków jest zdecydowanie więcej. Bohaterowie są niedopracowani, chaotyczni i pełni niedociągnięć. Ponadto książka nie posiada logicznej, dobrze opisanej linii czasowej. Autorka skacze między wątkami, wprowadza dziwne przeskoki czasowe, rozciąga wydarzenia nieproporcjonalnie do czasu, jaki mija w tle. Jest tutaj naprawdę niewiele plusów, a mnóstwo rzeczy, do których można się przyczepić. Być może są osoby, którym ta fikcja się podobała lub spodoba, ale nie rozumiem aż tylu ochów i achów ze strony wiernych fanek autorki. Osobiście jestem zdecydowanie na nie i nie polecam Wam tracić czasu.

Reaper's Legacy- Joanna Wylde (PRZEDPREMIEROWO)

Reaper's Legacy- Joanna Wylde (PRZEDPREMIEROWO)


Pierwszy tom tej serii był według mnie dobry. Może nie było to coś niesamowicie odkrywczego, ale jako wielka fanka książek w klimacie MC, mam do niego sentyment. Seria zyskała moją ciekawość na tyle, że drugi tom przeczytałam po angielsku zaraz po tym, jak skończyłam polską wersję "Reaper's property". Tym razem mamy tu historię Sophie i Rugera. Czy warto?

SOPHIE nie miała łatwego startu w dorosłość. Jako nastolatka zaszła w ciążę z Zachem, który wydawał się idealnym facetem. Jej pierwszy raz nie był taki, o jakim marzyła: zostali nakryci przez jego brata, Rugera. Życie szybko pokazało, że Zach nie jest również ideałem, za jakiego go miała. Trudna sytuacja między parą sprawia, że Sophie zostaje samotną matką i musi sobie radzić ze wszystkim sama. Kilka lat później RUGER w niebezpiecznych okolicznościach odkrywa, że bratowa żyje w nędzy i postanawia zabrać ją razem z synem do siebie. Nie spodziewa się, że jej niechęć do klubu motocyklowego będzie tak duża, a napięcie seksualne między nimi tak żywe. Ta dwójka przejdzie przez wiele dobrych jak i złych chwil, a ich wspólny "happyeding" nie będzie niczym pewnym.

Już po kilkunastu stronach naprawdę polubiłam Sophie i czułam, że będzie to dobra książka. Historia tej dwójki przedstawiona jest na przestrzeni kilku lat, więc tu autorka miała większe pole do popisu jeśli chodzi o detale i smaczki w kreacji bohaterów. W każdym rozdziale dostrzegamy różne zmiany, jakie zachodziły w bohaterach pomiędzy poszczególnymi etapami ich życia. Życie Sophie nigdy nie było zbyt łatwe, a tajemnicza historia, która skrywa się za jej rozstaniem z Zachem, przekonuje nas do tego, żeby czytać dalej, aby ją poznać. Ruger okazał się być wspaniałym, męskim, sekownym, honorowym facetem. W porównaniu do Horsea z pierwszego tomu, ten pan tutaj jest o niebo lepszy! Zdecydowanie mógłby zostać jednym z moich książkowych mężów :)

"Reaper's Legacy" jest tomem pełnym zwrotów akcji i zaskoczeń. Podobało mi się to, jak autorka pomiędzy historię głównych bohaterów wplotła postacie z poprzedniej części oraz kilka nowych bohaterów. Drugi tom tej serii okazał się naprawdę bardzo dobry, co tylko zachęca mnie mocniej do dalszego czytania. Joanna Wylde pisze w sposób ciekawy i pełen emocji. Ta historia totalnie skradła moje serce!

Za egzemplarz dziękuję:



Miłosny blef- D. B. Foryś (PRZEDPREMIEROWO)

Miłosny blef- D. B. Foryś (PRZEDPREMIEROWO)

"Gdyby nie to, że ewidentnie ściemniał, a do tego był piekielnie irytujący, mogłabym
 nawet uznać go za przystojnego. Miał muskularne ciało, modnie rozczochrane 
ciemnobrązowe włosy i lekki zarost w tym samym odcieniu oraz tak diabelnie niebieskie oczy, że 
aż zaczynałam się zastanawiać, czy to w ogóle legalne."


"Miłosny blef" jest całkowicie inną książką niż te, które do tej pory zaserwowała nam autorka. Zaczęłam czytać tę książkę jako jedną wielką niewiadomą i okazało się, że bardzo szybko się wciągnęłam. Jest to zdecydowanie nietypowa historia miłosna, więc jeśli szukacie czegoś nowego, to zapraszam!

HELA z powodu problemów zdrowotnych trafia do szpitala, gdzie czeka ją mocne zaskoczenie: dostaje pokój, w którym przebywa jakiś mężczyzna. Kobieta jest zirytowana postępowaniem szpitala i okazuje mnóstwo niechęci swojemu towarzyszowi. Z czasem ich relacja napełnia się mnóstwem tajemnic i pytań, na które oboje chcą znaleźć odpowiedzi. Kobieta zaczyna dostrzegać w nim wartościowego mężczyznę, ale wszystko szybko się rozpada. Prawdziwy charakter Kuby wcale jej się nie podoba, a los zdecydowanie z niej zadrwi. KUBA to bardzo zabawny i beztroski facet. Choć leży w szpitalu, to nie traci poczucia humoru i pozytywnego podejścia do życia. Codziennie stara się zaczepiać leżącą obok pacjentkę i wywoływać uśmiech na jej twarzy. Okazuje się jednak, że nie zawsze dobre chęci wystarczają...

Przyznam się, że nie za bardzo lubię historie osadzone w polskich realiach. Gdy zaczęłam czytać, miałam lekki niesmak, szczególnie, że wizja polskiego szpitala nie napawała mnie entuzjazmem. Naprawdę mocno się zaskoczyłam, kiedy okazało się, że czyta się to naprawdę dobrze. Autorka nie idealizuje realiów, ale też stara pokazać nam przyjazną stronę tego środowiska. Takie tło w miłosnych historiach to coś zdecydowanie oryginalnego, więc byłam niesamowicie zaintrygowana. Relacja między tą dwójką rozwija się z wyczuciem i nie przypomina typowego hate-love, jakie znałam do tej pory. Hela jest zdystansowana wobec Kuby, a on wręcz przeciwnie. Ich zabawne dialogi i próby nawiązania kontaktu doprowadzają czytelnika do łez i śmiechu. W tym wszystkim kryje się również ważny temat zdrowia. Historia nie zawiera jakoś dużo wątków, ale jej potencjał został dobrze wykorzystany. Lektura nie nudzi, bawi i uczy, a to już zdecydowanie argumenty za tym, że warto po nią sięgnąć!

D. B. Foryś ma cudowne, barwne i lekkie pióro. Strony pochłania się niezwykle szybko, a dobrze rozłożona akcja powoduje, że nie chcemy przerywać czytania. Bardzo polubiłam postać Kuby, która rozśmieszała nie tylko główną bohaterkę, ale i mnie. To bohater doskonale wyważony, który poza piękną aparycją ma również świetnie skrojony charakter. Autorka manipuluje naszymi emocjami, a zakończenie wprowadza w niesamowite zaskoczenie. Podobało mi się to, że powieść ma również wartościowe przesłanie na temat zdrowia, drugiej szansy oraz podejścia do życia. Nie spotkacie tu jedynie pustej historii miłosnej, ale coś więcej, co skłoni Was do przemyśleń. Ta książka ma chyba wszystko co lubię: jest dopracowana, bohaterowie są dobrze rozpisani, akcja cały czas się kręci, a całość trzyma w napięciu. Spędziłam z nią naprawdę cudowny czas i szczerze polecam. "Miłosny blef" to coś świeżego na naszym polskim rynku romansów. Zdecydowanie jestem na tak!

PREMIERA 21.10.2020 pod patronatem Iskierka_czyta.

Za możliwość przeczytania dziękuję autorce oraz wydawnictwu:



Berło ziemi- A. C. Gaughen

Berło ziemi- A. C. Gaughen

"– W ślubie nie chodzi o pożądanie – rzekła, układając szatę jak trzeba. – Chodzi 
o zaufanie i partnerstwo. Sojusz. Wiarę i wierność.
– Ale też trochę o pożądanie – mruknęła moja kuzynka Cora."


Nie patrzcie na tę okładkę, serio. Jest w ciekawych kolorach, dość oklepana, jednak nijak ma się do książki. Kiedy już pominiecie kwestie wizualne, skupcie się na opisie i magii, jaka z niego wypływa. Książka porównywana jest do twórczości Sary J. Maas, ale podam Wam jeszcze jedno moje skojarzenie: fani "Buntowniczki z pustyni" od Alwyn Hamilton również będą zachwyceni! Spodziewałam się dość przewidywalnej i lekkiej fantastyki młodzieżowej, a dostałam pełną emocji, dojrzałą historię. Wciągnęłam się od pierwszych rozdziałów, więc już teraz Wam powiem, że zdecydowanie warto!

SHALIA to młoda kobieta, która zdecydowała się wyjść za mąż, aby wprowadzić pokój między ludem pustyni, a Krainami Kości. Zostaje królową w kraju, gdzie magia jest zakazana, a jej mąż z uporem prześladuje wszystkich obdarzonych mocami. To dziewczyna, która trafiła do nowego miejsca z głową pełną marzeń: marzeń o miłości, marzeń o idealnym mężu. Choć Calix jest przystojny i szarmancki, to poza widownią zmienia się w całkowicie inną osobę. Z trwogą obserwujemy losy bohaterki, która każdego dnia musi podejmować niezwykle trudne decyzje po to, by ocalić swoich bliskich oraz siebie. CALIX to postać wielowarstwowa. Z początku czaruje nas swoim wyglądem oraz postępowaniem. Później dostrzegamy rysy na tej idealnej masce. Bohater przesiąknięty jest nienawiścią do żywiołów oraz skoncentrowany na osiąganiu własnych celów. Szybko dostrzegamy, że liczy się dla niego tylko własne szczęście...

Ta książka ma wszystko, czego możemy chcieć od fantastyki tego typu. Wszystko, a nawet więcej. Bohaterowie niejednokrotnie mnie zaskakiwali, a podążanie ich śladem było czystą przyjemnością. Shalia to fajna, silna postać, która zmienia się w trakcie książki i cudownie dojrzewa. To ona dostarcza nam tutaj najwięcej rozrywki: śledzimy jej potyczki, jej dylematy oraz uczucia. Calix nie zaskoczył mnie zbyt mocno, za to jego brat jako postać drugoplanowa, szybko wybiła się do przodu. Cała struktura bohaterów uzupełniających jest dobrze rozwinięta i szybko zyskuje sympatię czytelnika. "Berło ziemi" posiada cudowną mapkę, ciekawą historię polityczną oraz dość oryginalne tło religijne. Autorka korzysta z magii podzielonej na żywioły, co nie jest czymś nowym, ale świetnie łączy się z całością fabuły. Ta powieść to połączenie rzeczy, które już znamy z fantastyki z nutą orzeźwiającej świeżości i ciekawymi wątkami.

Książka dostała bardzo dobrą redakcję: tekst czyta się płynnie i szybko. Kolejne strony mijały z przyjemnością i uśmiechem na twarzy. Fabuła rozłożona jest tak dobrze, że spokojnie zdążycie się wciągnąć w książkę, a następnie wciągnąć w akcję. Jest tutaj kilka momentów zwrotnych, wywołujących uczucie "łał", więc cały czas coś się dzieje. O tej książce można napisać naprawdę dużo, ale nie warto. Zdecydowanie warto przeczytać ją osobiście i samemu się o tym przekonać!

Za egzemplarz dziękuję:


Arrow's hell- Chantal Fernando

Arrow's hell- Chantal Fernando

"Arrow wygląda imponująco, zawdzięcza to swojej posturze, szerokim ramionom oraz
 sposobowi, w jaki się zachowuje. Temu swojemu ostremu spojrzeniu. Po prostu 
przyciąga uwagę i nic nie może na to poradzić. Nawet gdyby próbował, 
nie uda mu się zniknąć w tłumie."


Motocykle, tatuaże, niebezpieczeństwo, adrenalina.
To coś, co w książkach uwielbiam. Mimo wszystko jak się człowiek tak trochę tego "oczyta" to ciężko trafić na coś naprawdę fajnego. Seria Wind Dragons MC podoba mi się na starcie dzięki okładkom. Fajne, ciepłe kolory, a nie stereotypowa czerń z czerwonym. Książki Chantal Fernando nie są jakoś wyjątkowo udziwnione czy pomysłowe, ale czyta się je naprawdę przyjemnie. Lubicie takie klimaty?

ANNA jest typową bohaterką, która wkracza w świat klubu motocyklowego, tak naprawdę znając jedynie plotki. Nie wie jak funkcjonuje ta społeczność, nie rozumie ich zasad i nie pojmuje ich kodeksu honorowego. Za wszelką cenę chce pokazać, że może wszystko, nierzadko przy tym olewając klubowe stopnie. Stąpa po cienkiej linii, ale jedno trzeba jej przyznać: ma tupet, by spojrzeć w oczy groźnym facetom. To dziewczyna zaradna i odważna, przez co naprawdę można ją polubić. Choć ma na oku pewnego mężczyznę, to nie narzuca się i nie wciska w czyjeś życie na siłę. Zna swoją wartość i wie, że zawsze sobie poradzi. ARROW to postać, którą na bank będziecie kojarzyć już po przeczytaniu pierwszego tomu. Tam dowiadujemy się w jaki sposób został zraniony, a tu zaglądamy do jego duszy nieco głębiej. Wydarzenia sprzed kilku lat nieźle wpłynęły na jego relacje z ludźmi. Stał się samotnikiem, który unika bliższego kontaktu. Kiedy w klubie pojawia się Anna, on wie, że wszystko się teraz pomiesza. To dziewczyna, która spodobała mu się już dawno, już wtedy, gdy Reke pokazywał jej zdjęcie. Choć jemu przydałby się związek, to zburzenie grubych murów, jakie postawił wokół siebie, nie będzie takie proste. Jak na to wszystko zareaguje Reke, którego Anna jest siostrą?

Pierwsze 30% książki nieco mnie zawiodło, gdyż było niesamowicie podobne do swojej poprzedniczki. Przez moment miałam naprawdę takie uczucie "agrrr", ale szybko wszystko zaczęło się zmieniać. Po kilku rozdziałach bohaterowie nabierają "własnego" charakteru i zaczyna się dość oryginalna historia. Stopniowe poznawanie losów Arrowa jest naprawdę intrygujące i ten wątek tak naprawdę sprawił, że resztę przeczytałam już za jednym podejściem. Podobało mi się, że zwrot akcji w tej książce nie jest wstawiony jakoś sztucznie na siłę, nie jest przekoloryzowany i w sumie na koniec wprowadza coś pozytywnego. Autorka wprowadziła fajną komplikację w sprawie wojny gangów motocyklowych, która może ciekawie rozwinąć się w kolejnych tomach. Całość jest stosunkowo krótka, ale myślę, że dla zwolenników tematyki zdecydowanie warto. Seria ogólnie może być ciekawym zamiennikiem cyklu "Katów hadesa", który dla niektórych był zbyt ostry. Mamy tutaj akcję, brawurę, walkę, przystojniaków, ale opisaną w nieco łagodniejszej wersji. Ogólne wrażenia na plus, choć ten początek może niektórych zniechęcić :)

Za możliwość przeczytania dziękuję:



Zły czas- K. N. Haner (PRZEDPREMIEROWO)

Zły czas- K. N. Haner (PRZEDPREMIEROWO)

"W środku nic mnie nie cieszyło. Moje serce było złamane. Phix wziął je do ręki, 
a potem roztrzaskał z premedytacją o betonową ścianę kłamstw i manipulacji"


Nadchodzi ZŁY CZAS, który z pewnością zapewni Wam niesamowite przeżycia. W przeciwieństwie do szalonego tytułu mogę już na wstępie powiedzieć Wam, że czas z tą książką będzie pełen emocji i wrażeń. To historia, której nie da się wyrzucić ze swojej pamięci. Bardzo rzadko zdarza się, żeby kontynuacje książek zaskoczyły mnie w tak dużym stopniu. Po ilości romansów, jakie przeszły przez moją biblioteczkę, kojarzę już wiele schematów i wiele się domyślam. "Złe miejsce" podbiło moje serducho od pierwszych rozdziałów, a końcówką "Złego czasu" autorka udowodniła, że jeszcze się da czytelnika wbić w fotel!

BLAIR zdradziła i musiała ponieść tego konsekwencje. Choć mogłoby się wydawać, że powrót do "dawnego" życia nie jest karą, to Phix postarał się, by ją porządnie zaskoczyć. Nic nie jest takie, jak się spodziewała, a groźby męża prześladują ją na każdym kroku. Od teraz musi stać się jeszcze silniejsza, musi udowodnić, że jest w stanie stać na czele mafijnego świata. Dostajemy bohaterkę, która mimo wielu krzywd i przeszkód się nie poddaje. Blair jest jak puenta tej powieści: dojrzała, skomplikowana i niezwykle intrygująca. PHIX tym razem znajduje się nieco w ukryciu. Poprzez jego staranne manipulacje poznajemy kilka ciekawych informacji na jego temat. Choć czytelniczki doczekały się wizji jego twarzy, to nadal tajemnicą owiany jest jego charakter. To postać wielowarstwowa, którą bardzo chętnie "rozbieramy" na części pierwsze. Zdecydowanie bohater, który mocno kusi i rozpala swoje wierne fanki.

Fabuła pędzi jak szalona, dzięki czemu nie ma mowy o żadnej nudzie. "Zły czas" jest nieco krótszy od swojego poprzednika, ale nie oznacza to mniejszej dawki zabawy. Autorka rzuca na nas mocne bomby aż do samego końca. Decyzje i wypowiedzi bohaterów momentami są jak ostre miecze, które trafiają prosto w serce czytelnika. Dzieje się dużo, leje się krew, bohaterowie zmieniają strony konfliktu, a nam pikawa bije jak szalona. Sama nie byłam pewna, czy chcę już skończyć tę książkę, czy jednak dawkować sobie jej lekturę. Efekt był taki jak zawsze: pochłonęłam ją jednego dnia, dom nie został posprzątany, a ja zostałam z czytelniczym kacem. Haner bawi się nie tylko emocjami bohaterów, ale też nami. Wątki zgrabnie się łączą i ukrywają przed nami wiele detali, które w znaczący sposób pojawiają się na końcu. Całość została skrupulatnie przemyślana i dobrze wykonana. Pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów K. N. Haner oraz tych, którzy znają już tom pierwszy. Obie książki to historie obowiązkowe dla czytelniczek, które lubią naprawdę mocne wrażenia. 

PREMIERA 30.09.2020 pod patronatem Iskierka_czyta.

Za możliwość przeczytania dziękuję autorce oraz wydawnictwu:


 
Pole girl- Kinga Litkowiec (PRZEDPREMIEROWO)

Pole girl- Kinga Litkowiec (PRZEDPREMIEROWO)

"Powinnam odczuwać lęk, może nawet odrazę do tego człowieka, ale nic takiego nie ma miejsca. 
Jest w nim coś, co nie pozwala mi pałać do niego żadnymi negatywnymi emocjami."


To nie było moje pierwsze spotkanie z twórczością Kingi, ale zdecydowanie jak do tej pory najlepsze. "Pole girl" to coś nowego w tematyce książkowej i bardzo mnie ten temat zaciekawił. Taniec gdzieś tam pojawia się w książkach częściej, ale pole dance to już inna bajka. Historia zwyczajnej dziewczyny z nietypowym hobby zamienia się w coś, co zaskakuje i intryguje.

NICOLE studiuje i pracuje jednocześnie. Stara się utrzymać w mieście pełnym możliwości, a jednocześnie pełnym niebezpieczeństw. Żyje bez pomocy rodziców, samotnie i skromnie. Jej pasją jest taniec, który nie ma do końca dobrej opinii: pole dance niektórym kojarzy się z panną lekkich obyczajów, choć to słowo nie dotyczy naszej bohaterki. Pewnego dnia po treningu, właściciel szkółki mocno ją szokuje: informuje ją o mężczyźnie, który chce, aby dla niego zatańczyła. Odmowa nie wchodzi w grę, kiedy szantażem jest utrata pracy i mieszkania. Dziewczyna wbrew sobie wchodzi w układ, który do końca nie rozumie. DAMON jest ostrym facetem. To mężczyzna wychowany na człowieka z zasadami, spadkobierca tajemniczego biznesu i dominator. W życiu bierze to, co chce, choć z pewnymi sprawami musi się ukrywać. Kiedy w oko wpada mu młoda dziewczyna, udawana narzeczona zaczyna być problemem. Jak rozwiąże się ta zawiła relacja?

Historia od początku miała w sobie to coś, co mnie intrygowało. Podobała mi się kreacja głównej bohaterki: dziewczyna postawiona "pod ścianą" nie traci swojego charakteru i nie staje się nudną, szarą myszką. Nicole naprawdę dało się lubić, choć miała momentami wiele sprzecznych uczuć (co tak naprawdę usprawiedliwiała sytuacja, w której się znalazła). Plusem była też jej przyjaciółka, która często służyła jej pomocą i była ciekawym bohaterem drugoplanowym. Damon no cóż... skradł moje serce. To facet pewny siebie, nieustępliwy, seksowny i mroczny. Choć początkowo jego prawdziwy charakter i biznes okryty jest tajemnicą, to i tak mnie, jako czytelniczkę mocno do niego ciągnęło. Im dalej poznawałam jego postać, tym bardziej się lubiliśmy.

Książka jak dla mnie dzieli się niejako na dwie części. Początek to wprowadzenie do świata Nicole i Damona, zarysowanie ich charakterów i życia codziennego. Wraz z pojawianiem się kolejnych detali wkraczamy na nowy, bardziej zagadkowy poziom. Ich relacja się zmienia w sposób, którego chyba się raczej nie spodziewałam. Należy zaznaczyć, że między tą dwójką na samym początku nie możemy mówić o miłości. Tak naprawdę to, co jest między nimi, jest pod znakiem zapytania prawie do samego końca. "Pole girl" to według mnie zdecydowanie najlepsza książka Kingi Litkowiec, jaka ukazała się do tej pory. Całość sprawia wrażenie napisanej z pomysłem od początku do końca. Widać, że autorka miała zamysł na tę książkę i zrealizowała swój cel. Myślę, że książka może Wam się spodobać i zaskoczyć. Tematyka pole dance to coś, co w Polsce nie jest aż tak często spotykane. Z przyjemnością polecam Wam tę książkę!

PREMIERA 29.09.2020 pod patronatem Iskierka_czyta.

Za możliwość przeczytania dziękuję autorce.


Pamiętaj, że byłam- Beata Majewska (PREMIERA)

Pamiętaj, że byłam- Beata Majewska (PREMIERA)

"Niżej niż na ziemię nie da się upaść."


Historię "Zapomnij, że istniałem" pokochałam od pierwszych stron, więc tym mocniej nie mogłam doczekać się kolejnego tomu. To, co tutaj dostałam, to był istny szok. Spodziewałam się kontynuacji poprzedniego tematu, a tymczasem trafiłam w całkiem inny klimat. Początkowo czułam wewnętrzny, czytelniczy bunt. No bo jak to... gdzie jest mój Rafał? Złość minęła bardzo szybko, jak tylko wkręciłam się w to wszystko na nowo. Tym razem Beata Majewska zabiera nas do Rosji i zdecydowanie dużo się dzieje!

WERONIKA w traumatyczny sposób straciła swoją rodzinę, życie i tożsamość. Sama żyje, ale bez celu i bez pewności wobec tego, kim tak naprawdę jest. Śledzimy jej losy, kiedy trafia do rosji, kraju pełnego mrocznych sekretów i powiązań. Teoretycznie nikt od niej nic nie chce, nikt jej do niczego tak naprawdę nie zmusza. W tej ułudzie jest jednak więźniem. Przetrwać pomaga jej urocza KATIA, która jest dla nas równie ciekawą bohaterką. To postać, która pokazuje jak to jest być kobietą w rosyjskiej śmietance mafijnej. W splot głównych wydarzeń szybko wplątuje się również NIKITA, syn i żołnierz miejscowego bossa. To człowiek o twardych zasadach, ale szczerym i dobrym sercu. Te dwa tak sprzeczne światy, zderzają się ze sobą i wywołują w czytelniku mnóstwo emocji. A przecież wszyscy wiemy jak skończył się tom pierwszy. Dalszy ciąg tej szokującej sceny jest właśnie przed Wami...

O ile za pierwszym razem fascynowałam się urokliwymi opisami polskiej wsi, o tyle tym razem dostajemy coś świeżego i innego. Przenosimy się w okolicę półwyspu Krymskiego, gdzie poznajemy urokliwą odmianę tego państwa. Majewska wie jak zaciekawić i zaintrygować czytelnika, więc fabuła pędzi nieustannie do przodu. Kolejny raz przeżywamy zmiany, jakie zachodzą w głównych bohaterach. Śledzimy ich decyzje, rozterki, problemy i chwile szczęścia. Koniec powieści dostarczy nam ciekawych i szokujących zwrotów akcji, więc zdecydowanie jest na co czekać.

Weronika jest bardziej dojrzałą kobietą niż Luiza, bohaterka pierwszej części. Jakoś chyba mniej ją polubiłam, chociaż jej historia mocno poruszyła moje serce. Całość napisana jest niezwykle uczuciowo i z pomysłem, więc suma sumarum, książkę pochłonęłam w jeden dzień. Autorka serwuje nam coś innego niż poprzednim razem, ale wszystko sprytnie łączy się z poprzednią historią. Wątki splątane są tak szczegółowo, że poszczególne fragmenty łączą się jak dobrze skrojone puzzle. "Pamiętaj, że byłam" to zdecydowanie bardzo dobra kontynuacja "Zapomnij, że istniałem". Patronowanie powieściom tak wykonanym i tak przemyślanym, to czysta przyjemność!

PREMIERA dziś, 16.09.2020 pod patronatem Iskierka_czyta.

"Jesteście wolni jak ptaki, a ja ? Nie pamiętam już, co to znaczy być wolnym."

Za możliwość przeczytania dziękuję autorce oraz wydawnictwu:




Zdradliwy los- Ana Rose (PRZEDPREMIEROWO)

Zdradliwy los- Ana Rose (PRZEDPREMIEROWO)

"To, co wyciągnęłam z niego stawało się burzą, która miała zamienić się w tornado.
 A ja miałam zostać zmieciona w drobny pył."


Akurat tę książkę Any Rose rozpoczęłam całkowicie na ślepo. Nie pytałam o czym będzie historia, po prostu zaczęłam czytać. Całość zaczyna się z przytupem i szybko dowiadujemy się, że będzie ciekawie. Autorka rzuca nas w akcję, a następnie powoli zaczyna tłumaczyć co i jak. Już po kilku rozdziałach mega zżyłam się z tymi postaciami i chciałam więcej. A niestety miałam tego pecha, że musiałam czekać, aż to "więcej" zostanie napisane. To był koszmar, także zazdroszczę Wam tego, że możecie przeczytać ją w całości! 

AVERY to młoda dziewczyna, która przez kilka ostatnich lat wiodła proste życie w towarzystwie swojej mamy. Ich los całkowicie się zmienia, kiedy mama poznaje swoją drugą miłość, Steve'a. Trafiają do dużego miasta, bogatej dzielnicy i całkiem nowego towarzystwa. Widzimy jak Avery zmaga się z nowymi wyzwaniami i stara się wpasować w otoczenie. Pierwsze pozytywne znajomości sprawiają, że wszystko wydaje się iść w dobrym kierunku. Dopóki nie poznaje pewnego buntownika, który namiesza w tym wszystkim najbardziej. SHANE nie akceptuje tego, że będzie miał nową rodzinę. Według niego ojciec nie powinien rozglądać się za nową kobietą. Jeszcze bardziej irracjonalnym wydaje się pomysł, że Shane będzie chciał zżyć się z tymi kobietami. Aby unikać ich spotkania rzuca się w wir imprez i niebezpiecznych akcji. Pewnego wieczoru spotyka dziewczynę, która zawróci mu w głowie. Tyle, że prawda o jej tożsamości wcale mu się nie spodoba...

Na ogół romanse z wątkiem przybranego rodzeństwa opierają się na relacjach hate-love. Tutaj jest podobnie, ale niesamowicie podobało mi się to, że Ana Rose wcale nie zrobiła z naszych bohaterów grzecznych postaci. Język jest odważny i ostry, co dodaje całości większej pikanterii. Relacja między tą dwójką z pozoru rozwija się powoli tylko po to, by zaraz zaskoczyć nas niezłym wybuchem. W książce główną rolę gra miłość w wielu odcieniach. Dowiadujemy się, że zakochać można się z zaskoczenia, wbrew przeciwnościom oraz w każdym wieku. Śledzimy nie tylko losy głównych bohaterów, ale też historię ich rodziców, którzy pokazują nam tą "dojrzalszą" stronę. W tym wszystkim jest jeszcze problematyka wzajemnej akceptacji w nowej rodzinie, skomplikowanych relacji i żałoby. Całość zdecydowanie potrafi zaskoczyć czytelnika szeroką gamą emocji: od szczęścia po dogłębnie przejmujący smutek. 

Lubię historie, które podczas lektury wywołują dreszczyk, ale też skłaniają do przemyśleń. Fajnie, jeśli książka jest stosunkowo "lekka", ale też zawiera wartościowe tematy. Bohaterowie tej książki nie są powierzchowni, posiadają fajnie zbudowane tło psychologiczne, które ciekawie się odkrywa. Co prawda Avery kilka razy mocno mnie zirytowała, ale za to Shane jest dobrą, konsekwentną postacią. "Zdradliwy los" czyta się niezwykle szybko i przyjemnie. Na przestrzeni ksiażek Any Rose widzimy postępy w jej warsztacie pisarskim: ciekawe dialogi i dobrze dobrane opisy. Proporcje między akcją, a przedstawieniem świata są dobrane tak, że nie ma tutaj momentów nudy. Byłam naprawdę pozytywnie zaskoczona, więc oby tak dalej! Avery i Shane zabiorą Was w szaloną przygodę pełną wzruszeń i radości. Zdecydowanie polecam :)

PREMIERA 08.09 pod patronatem Iskierka_czyta.

"Zmieniłem się i czuję, że gubię się we wszystkim. Stałem się swoim przeciwieństwem.
Kimś, kim nigdy nie chciałem być."

Za możliwość przeczytania dziękuję autorce książki.

Tylko umarli mogą powstać- D. B. Foryś (PRZEDPREMIEROWO)

Tylko umarli mogą powstać- D. B. Foryś (PRZEDPREMIEROWO)

Długo czekałam na ten tom, a raczej zdecydowanie nie mogłam się go doczekać.
Tessa, Kilian oraz reszta ekipy totalnie podbili moje serca, więc chłonęłam jak gąbka każdą stronę tej powieści. Trzecia część podbiła moje serducho równie szybko, jak pozostałe. Wystarczyła zaledwie chwila, bym na nowo przepadła bez reszty. Co spotkacie tutaj tym razem?

TESSA chciałaby w końcu odpocząć, ale niestety świat sam się nie uratuje. Dziewczyna jest powoli zmęczona życiem "na zawołanie" oraz brakiem czasu dla swojego ukochanego. Niestety jej wewnętrzna dobroć nie pozwala jej zostawić przyjaciół w samotnej walce. Stara się dotrzymać im kroku do samego końca, nawet, jeśli oznacza to dopuszczenie do siebie jej wewnętrznego demona. KILIAN stara się pogodzić dwie strony swojego życia: znajomych oraz zobowiązania z piekła, razem z Tessą i życiem na ziemi. Mężczyzna ma kilka poważnych planów, ale nie wiadomo, czy w tej sytuacji uda mu się je zrealizować. Świat jest pełen niebezpieczeństw i niespodzianek, a oni stawiają im czoła.

Autorka żongluje postaciami niczym wyśmienity magik. Jedni umierają, inni powracają zza światów, jeszcze inni zmuszeni są powrócić do piekła. Tutaj naprawdę wszystko jest możliwe. Magia, egzorcyzmy, poświęcenia, to jedne z licznych zabiegów, jakie są potrzebne do tego, by uratować świat przed Sodomą i Gomorą. Niezwykle silni i przerażający bliźniacy działają coraz śmielej i nie planują odpuścić swojego celu. D. B. Foryś nie pozostawia nikogo w spokoju. Emocjonalny rollercoaster mają zarówno bohaterowie, jak i czytelnicy. Kiedy wydaje nam się, że wszystko idzie już w miarę słuszną stronę, to zaraz pojawiają się nowe komplikacje. Nudy to tutaj nie znajdziecie, oj nie. Wątek religijny wprost cudownie łączy się z fantastyką tej powieści. Autorka zdecydowanie miała dobry plan na to, jak wykonać tę książę, gdyż wszystko świetnie się zgrało. Bohaterowie przejdą naprawdę wiele, by podjąć walkę i spróbować zwyciężyć. Czytelnik odruchowo spodziewa się pięknego happyendu, a tak naprawdę do samego końca, nic nie jest pewne.

"- Świat, jaki znacie, niebawem przestanie istnieć. Zostaną tylko nieliczni, którzy razem z nami odbudują go ze zgliszczy. - Ton chłopaka był niższy, ale równie jednostajny. - Wybór jest prosty. Decydujcie. Tu i teraz. 
- A jeśli się nie zgodzimy? - wymówiłam twardo. - Co wtedy? 
- Wojna - odparli oboje. Lekki wiatr uderzył mnie w twarz, pobudzając zmysły. 
- A więc wojna."

Kolejny raz z przyjemnością obserwowałam przygody, jakie napotkali bohaterowie tego uniwersum. Choć tematyka i schemat książek w tym gatunku jest raczej podobna, to i tak czytało się to zaskakująco dobrze. Mamy bijatyki w małych miasteczkach, wycieczkę na tajemniczą wyspę oraz niezwykle rozbudowaną, spektakularną walkę na zakończenie. Trzeci tom tej historii jest pełen napięcia i wciąga od pierwszej strony. Bardzo mi się podobała psychologia postaci, to jak ewoluują i zmieniają się w trakcie. Tessa zachowuje swój pazur, choć pokazuje nam też nieco swojej delikatnej strony. Kilian zaskakuje niejednokrotnie i wprowadza do akcji trochę zamieszania. Mamy również niezawodnego żartownisia, księdza Gabriela jak i piekielnie ciekawego Daemona. Wszystko zostało dopięte na ostatni guzik: wątki łączą się w cudowną całość, czytelnik jest cały czas zaskakiwany, zakończenie staje się wisienką na torcie. Ostatni tom utrzymany jest oczywiście w konwencji poprzednich części: znajdziecie tu zarówno mroczne wątki, chwile wzruszeń oraz dużą dawkę dobrego humoru. Ja się zakochałam, naprawdę się zakochałam i nie mogę sobie wyobrazić, że to koniec. Cała seria to naprawdę świetne urban fantasy na międzynarodowym poziomie. Jeśli ktoś z Was unika polskich autorów, to w tym przypadku musi przestać to robić. "Tylko umarli mogą powstać" to kolejne, świetne przeżycia, jakie serwuje nam D. B. Foryś. Mam nadzieję, że nie ostatnie w klimacie fantastyki!

PREMIERA 19.08.2020 pod patronatem Iskierka_czyta.

Za egzemplarz dziękuję autorce i wydawnictwu:


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © 2014 Iskierka czyta , Blogger