Pierwszy rok- Rachel E. Carter
"Byłam próżna? Być może. Ambitna? Zdecydowanie. Ale przecież właśnie
takiego maga potrzebowano w Jerarze. Nie zostawało się najbardziej
potężnym państwem od samego ściskania dłoni".
Ta książka kusiła mnie odkąd tylko zobaczyłam okładkę i przeczytałam jej opis. Nie mogłam się do niej finalnie przekonać, póki nie zmusiła mnie to tego Emilia z Po drugiej stronie okładki. A ta diablica, jeśli chodzi o fantastykę, ma bardzo podobne gusta do moich. No i nie zawiodłam się!
RYIAH ma piętnaście lat i jedno poważne marzenie: zostać magiem. Jej brat bliźniak wykazał już zdolności magiczne, jednak u niej nadal cisza. Z racji tego, że bliźniacy na ogół dzielą się magią, postanawia wyruszyć razem z nim do akademii na roczne szkolenie. Ryzykuje, nie wiedząc, czy w ogóle obudzi swoją magię. A szkolenie w tej placówce nie jest przyjemnym odpoczynkiem, to walka o każdy dzień. Po drodze następuje przełom, dziewczyna używa magii w swojej obronie, to jednak byłoby na tyle, jeśli chodzi o ułatwienia. W szkole korzystanie z talentu wcale nie idzie jej najlepiej. Sytuację pogarsza fakt, że oboje pochodzą z niższych warstw społecznych, aby się tam utrzymać, oboje muszą dać z siebie 200 procent.
Realia tej książki bazują na trochę młodzieżowej fantastyce, choć fabuła tej książki według mnie mieści się w takim young adult. Bohaterowie owszem, mają po kilkanaście lat, ale ich sposób myślenia, dojrzałość emocjonalna i wydarzenia z książki, znacznie podnoszą ten próg. Zdecydowanie nie jest to fantastyka, przy której dorosły czytelnik będzie się nudził. Znajdziecie tutaj wartką akcję, walki, zemstę, brutalność, krew, a nawet śmierć. Nauka w Akademii to nie jest szkolna sielanka, jaką można zaprezentować dzieciom. Myślę, że klimatycznie najbardziej mogę porównać tę książkę to takich powieści jak Dwory od Sary J. Maas, czy "Szóstka wron" od Leigh Bardugo. Jest to dla mnie naprawdę dobry przykład fantastyki, takie coś, jak lubię. Mamy mapkę, rozwój głównych bohaterów, wątki polityczno-bitewne, mały wątek miłosny. Co najważniejsze romanse nie przyćmiewają innych wątków, są subtelne i nie sprawiają, że książkę odbiera się jako romantyczną. Fantastyka pozostaje powieścią pełną akcji, tajemniczości i śmiechu, a to się naprawdę ceni!
"Nie ufaj im, wtedy cię nie zranią".
To, co mnie urzekło w tej książce to relacje między bohaterami powieści i sieć powiązań, jaka tworzy się z rozdziału na rozdział. Ryiah trafia do Akademii razem ze swoim bratem, Alexem. Szybko poznaje przyjaciół, jak i ludzi, którzy są jej wrogami. Postacią w odcieniach szarości okazuje się być książę Darren. To młody mężczyzna, który posiada dużą moc, wiedzę jak i znajomości. Dla naszej bohaterki jest ostry jak brzytwa, choć zaczyna dostrzegać w niej potencjał. Dialogi między tą dwójką są pełne emocji i gniewu, co sprawia, że czekamy na więcej ich spotkań. Postacie drugoplanowe ogrywają znaczną rolę w książce, a nie stanowią jedynie pionków do zapełniania stron. Książka dzięki temu staje się bardziej wielowymiarowa i rozbudowana, co wciąga czytelnika jeszcze mocniej.
Muszę to powiedzieć: cud, miód, malina i orzeszki. Uwielbiam takie książki, a ta urzekła mnie całą sobą. Polubiłam główną bohaterkę bardzo mocno, za to, że nie jest idealna, nie jest wystawiona na przód, ani przekoloryzowana. Ryiah obdarzona jest dużą mocą, ale o każdy sukces musi walczyć, swoje osiągnięcia zawdzięcza ciężkiej pracy. Nie jest to bohaterka, która znalazła się w centrum z powodu jedynie swojej "wyjątkowości". Ryiah swoją wyjątkowość musi przed czytelnikiem wypracować, a to czyta się naprawdę dobrze. Akcja książki stopniowo nabiera tempa, tak aby nas wciągnąć, zaciekawić i już pozostawić przy czytaniu. Pod koniec wszystko się rozpędza i sprawia, że nie chcemy odłożyć tej książki na bok. Zakończenie zaskakuje w sposób emocjonalny, dzięki temu, jak zostało poprowadzone. Zdecydowanie BARDZO cieszyłam się, że miałam od razu drugi tom na swojej półce. Kac czytelniczy macie tutaj gwarantowany!
"Lepiej usłyszeć prawdę od kogoś szczerego niż fałszywe pochlebstwa".
Za egzemplarz dziękuję:
Przecież mówiłam, że ta seria jest świetna. Następnym razem po prostu posłuchaj, a nie idziesz w zapartę.
OdpowiedzUsuńJak ty się skusiłaś to może i ja muszę? Mega lubię Maas i Bardugo, więc jak tak porównujesz to żądam jej od teraz na prezent :D
OdpowiedzUsuń