Królik w lunaparku- Michał Biarda
"Moja znakomita pamięć i motorek w głowie, pracujący non stop na
najwyższych obrotach, często przydawały się w życiu, ale nigdy nie pozwoliłem
sobie uważać się za lepszego od innych."
Zacznę od tego, że książka, którą widzicie na grafice jest nową wersją tej książki z 2017 roku. "Królik w lunaparku" dostał nową okładkę oraz poprawiony tekst. Autor zdecydował się na wydanie samodzielnie, co zdecydowanie widać, gdy weźmie się egzemplarz do ręki. Okładka jest dopracowana, wydrukowana na dobrym papierze, a książka w środku ma cudowne detale. Ponadto zmienił się lekko tekst, choć historia jest ta sama, to została uporządkowana i poprawiona tak, aby jeszcze lepiej się ją czytało.
Michał Biarda prywatnie związany jest ze światem informatyki, co sprawiło, że byłam niezwykle zaskoczona taką pomysłowością, słownictwem i talentem pisarskim. Zdecydowanie przełamał on jakieś moje wyobrażenie o typowym informatyku. To, co spodobało mi się od samego początku, to lekkość języka. Michał pisze w taki sposób, jakby skradał moje myśli z głowy, bądź cytował najbliższą rodzinę. Pisze po polsku, ale bez "polskiej przesady". Wyjaśnię... czasami w książkach polskich autorów przeszkadzają mi takie kwestie jak nałogowe podkreślanie polskich imion, polskich miejsc, polskich miast, polskich zwyczajów, bądź nazw sklepów. Tutaj tego nie znajdziecie. Polskość tej książki jest naturalna, niezbyt nachalna i po prostu piękna. Najbardziej ujęło mnie powiedzenie, że "Polska to nie elegancja-Francja", czułam się, jakbym słyszała moją mamę! Książka dzieli się na 4 części, z czego 3 opowiadają nam historię innych bohaterów. Osobiście odnoszę wrażenie, że nie da tutaj się wybrać swojego ulubieńca.
PAWEŁ to pierwszy charakter, jaki poznajemy. Jest studentem, który może pochwalić się wyjątkowo dobrą pamięcią. Ma dość stabilną sytuację, ukochaną kobietę i życie, które szanuje. Pewnego dnia przydarza mu się pewien wypadek, który zaburza jego naturalny rytm dnia. Po tym wydarzeniu, wspomnienia zaczynają się mieszać i nikt nie jest pewny, co Paweł faktycznie przeżył, a co jest wytworem jego wyobraźni... KAŚKA to licealistka, która po wypadku na WF-ie dowiaduje się, że jej życie nie jest już takie kolorowe, jak do tej pory. Decyduje się na kilka nowych eksperymentów, które kończą się w nieprzewidywalny sposób. Poznaje nowych znajomych, wywołuje rodzinne spory, poznaje samą siebie. Na końcu swojej historii odkrywa prawdę, która zmienia całkowicie jej opinię o najbliższym otoczeniu. Na koniec poznajemy ZBYSZKA, kierowcę taksówki, który od wielu lat boryka się z dość wstydliwą chorobą. To człowiek nieco samotny, który stara się nawiązać kontakt z pokrewnymi duszami przez Internet. Pewnego dnia umawia się na spotkanie, które całkowicie zmienia jego życie. Wszystko idzie w dobrym kierunku, aż do pewnego dnia w lunaparku, który zmienia wszystko...
... który łączy wszystkie te wątki w całość.
"Zastanawialiście się kiedyś, jak to jest poznać datę własnej śmierci? (..) Ja się nie
zastanawiałam aż do pewnego pięknego popołudnia, kiedy tę datę poznałam."
Byłam naprawdę w szoku. Czytając pierwszą część zakochałam się w postaci studenta. Szczególnie dlatego, że sama nie tak dawno studiowałam w Warszawie, tam, gdzie dzieje się akcja powieści. Autor wywołał we mnie lawinę pozytywnych emocji oraz przywołał miłe wspomnienia. W pierwszym rozdziale poznajemy życie osoby, która stara się łączyć naukę z imprezowaniem i strefą towarzyską. Tutaj odkryjecie kilka fantastycznych miejsc, charakterystycznych dla warszawskich studentów. Całość jest niesamowicie realna oraz... odrealniona, kiedy poznajemy psychikę tego bohatera. Paweł nie wie, co w jego głowie wydarzyło się naprawdę, a co jest efektem alkoholu, urojeń, narkotyków? Następnie poznajemy licealistkę, która nie ma łatwego życia. Tutaj zastanawiamy się nad sobą, nad swoim postępowaniem, nad tym, jak sami zareagowalibyśmy na takie informacje. Staramy się wsiąknąć w głowę dziewczyny i dostrzegamy... pierwsze wątki, które powoli zaczynają się łączyć w całość. Na koniec mamy rozdział, który wydaje się być początkowo smutny. Pan Zbyszek, człowiek walczący z własnymi demonami, zbiegiem okoliczności odnajduje na nowo szczęście, ale niestety nie może się nim cieszyć zbyt długo. Kolejne puzzle tej historii układają się w całość, a my jesteśmy coraz bardziej zaskoczeni... zdanie po zdaniu... coraz bardziej wciągnięci w fabułę.
Po przeczytaniu całości książki muszę stwierdzić, że jest to pozycja, która na ogół nie wpisuje się w gatunek literatury, jaką czytam. Czy mi się nie podobało? Absolutnie nie. Jestem naprawdę pozytywnie zaskoczona, że coś takiego wkradło się w moje serce. Ostatnio takie zaskoczenie przeżyłam na początku swojej przygody z bloggowaniem, w przypadku książki "Projekt królowa". Michał Biarda oferuje nam książkę o fabule, która nabiera tempa wraz z kolejnymi kartkami. Odkrywamy coraz więcej tajemnic, a jednocześnie łączymy coraz więcej punktów wspólnych dla poszczególnych historii. Zakończenie jest totalnie zaskakujące i dostarcza Nam, jako czytelnikom wielu emocji oraz frajdy. To, co jest tutaj pewne, to oryginalny pomysł oraz staranność wykonania. Tutaj każde zdanie wydaje się mieć znaczenie, całość jest naprawdę dobrze napisana i choć się porządnie starałam, to nie znalazłam (nie)stety żadnych minusów. Jeżeli ktoś z Was jeszcze się waha, to niech da jej szansę. Nie daj Boże, jeżeli, ktoś tak jak ja, ma ją na swojej półce... niech czyta jak najszybciej. Ja jestem szczerze zadowolona, że poznałam tę historię i czekam na więcej powieści spod ręki tego Autora!
"Przemykając po kolejnych ulicach, rozmyślałem o swojej piętnastej rocznicy.
Nie ukrywam, byłem z siebie dumny, aczkolwiek to trochę jak dostać złoty
Za egzemplarz dziękuję Autorowi, Michałowi Biardzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz