Romans po brytyjsku- Vi Keeland, Penelope Ward
"Miłość czyni cię silniejszym, a nie słabszym".
"Romans po brytyjsku" to kolejna książka od genialnego duetu Keeland i Ward. Wzięłam ją w ciemno i po przeczytaniu "Daddy cool" z motywem rodzicielstwa przez jakiś czas nie miałam weny na kolejną książkę w tej tematyce. Po jakiś zaledwie 2 tygodniach przerwy patrząc na półkę i zastanawiając się, co tym razem przeczytać, jednak po nią sięgnęłam. Po najczęściej jest tak, że książki tych autorek są dla mnie gwarancją dobrej zabawy. Czy tak było tym razem?
BRIDGET ma trzydzieści lat i bardzo wcześnie została wdową. Wychowuje ośmioletniego syna samodzielnie, jedynie przy sporadycznej pomocy ze strony rodziny. Niefortunny wypadek sprawia, że trafia do szpitala w ręce młodego, przystojnego lekarza. Prosty zabieg i jego dotyk sprawiają, że kobieta uświadamia sobie, jak długo żyje bez faceta. Mimo wszystko nie flirtuje i po wszystkim wraca do domu licząc, że nigdy już go nie spotka, jednak los ją mocno zaskakuje. SIMON jest żartownisiem, więc wyciąganie haczyka wędkarskiego z tyłka ponętnej kobiety jest dla niego bardzo zabawną sytuacją. Jego zachowanie wprawią ją w zakłopotanie, więc musi się otrząsnąć i zachować pozory profesjonalizmu. Nie spodziewa się, że niedługo ta kobieta będzie wynajmować mu pokój, a on się w niej zakocha. Pytanie tylko, czy związek z kobietą z dzieckiem to coś dla niego?
Zdecydowanie było zabawnie. Dialogi, jakie tu spotkałam naprawdę potrafiły mi poprawić humor. Główni bohaterowie mają poważne zawody, ale wiedzą, kiedy można sobie odpuścić i rozluźnić atmosferę. Podobało mi się, że autorki nie wciskały śmieszków-heheszków na każdej stronie w jakiś nienaturalnych sytuacjach. Książka miała być zabawna i taka wyszła, z bardzo dobrym wyczuciem humoru. Fabuła w książce rozwija się dość szybko, a pod koniec pojawiają się dwa wątki, które były dość oryginalne i zaskakujące. Główni bohaterowie są opisani w bardzo staranny sposób, a ich zachowanie zgadzało się z charakterami, jakie nadały im autorki. Przez całą książkę mocno czułam napięcie seksualne, które rosło pomiędzy Bridget i Simonem. Ponadto wątek rodzicielstwa omówiony jest w mądry, przemyślany sposób. Bohaterowie są odpowiedzialni i nie dostają miłosnego świra przy każdej nadarzającej się okazji. Kobieta dba o swojego syna i mimo wszystko stawia go na pierwszym miejscu. "Romans po brytyjsku" to naprawdę dobra, relaksująca książka. Zawiera dobre przekazy, wywołuje uśmiech na twarzy i rumieńce na policzkach. Polecam!
" - To, że nie życzysz sobie miłości, wcale cię przed nią nie uchroni, Simonie".
Za egzemplarz dziękuję:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz