Drań z Manhattanu- Vi Keeland, Penelope Ward
"- Staram się tylko być gentlemanem. Miałaś ciężkie popołudnie. Znam jednak
doskonały sposób, aby poprawić ci nastój.
- Jasne, że znasz.
- To mój obowiązek i traktuję go bardzo poważnie.
- Wiesz, co naprawdę poprawiłoby mi humor?
- Dawaj.
- Ty, jeśli przestaniesz być gentlemanem."
Połączenie dwóch dobrych autorek, przystojniak w koszuli na okładce oraz ciekawy opis... czy to gwarantuje niesamowitą mieszankę wybuchową?
Obie Panie mają lekkie pióro, co w połączeniu dało naprawdę ciekawy efekt. Ja naprawdę nie wiem jak te kobiety to robią, że piszą książkę razem, a finalnie nie widać w ogóle różnicy, kto gdzie pisał. Całość jest spójna i logiczna. Powiedziałabym wyważona w sam raz: nie za długie opisy, seks nie przesadzony, bohaterowie posiadają tło psychologiczne, są też ciekawi i rozbudowani bohaterowie drugoplanowi. Książkę czyta się naprawdę szybko i przyjemnie. Zdecydowanie największą zaletą tej książki są słowne potyczki i docinki między dwójką głównych bohaterów. Soraya ma cięty język, jest przebojowa, a także zmienia kolor końcówek włosów, zależnie od nastroju, co zdecydowanie wyróżnia tę książkę z tłumu. Do tego jest również Graham, z opryskliwego szefa zmienia się w faceta próbującego zdobyć tą jedyną, konkretną kobietę. Autorki świetnie grają na emocjach czytelnika pokazując nam radość bohaterów, ich smutki, chwile zawahania oraz moc wielkiego pożądania. Zakończenie do ostatniego momentu nie jest oczywiste, a końcówka zwala z nóg zaskakującym, nowym wątkiem.
SORAYA to charakterna kobieta, która zawsze mówi to, co myśli. Już w pierwszych scenach z metra pokazuje swój charakterek i cięty język. Podczas jednej z takich podróży spotyka na swojej drodze przystojnego gościa w eleganckim garniturze. Kobieta przypadkowo słyszy jego rozmowę przez telefon, kiedy on jest dla kogoś ewidentnie nieuprzejmy. Chwilę później znajduje jego komórkę, gdy ten opuszcza pociąg. Dziewczyna jednak nie oddaje jej od razu, ale postanawia przejrzeć jej zawartość. Jego opryskliwy stosunek do pracowników wyrabia mu u niej opinię wielkiego drania. Postanawia oddać mu telefon osobiście, jednak ten nie chcąc jej wpuścić do biura "drań" znów zachowuje się jak dupek. Zostawia mu więc nietypową niespodziankę na komórce oraz swój numer, by mężczyzna pożałował swojego zachowania. GRAHAM jest oszałamiająco przystojny, pewny siebie, arogancki i niejedna osoba uznałaby go za palanta, jednak w głębi serca, to naprawdę ciepły i serdeczny człowiek. Świat mężczyzny w ciągu paru tygodni się zmienia. Poznaje wyszczekaną, pyskatą Soraye, i już wie, że nic nie będzie już takie samo. Ktoś w końcu rzucił mu wyzwanie... a może rzucił nieco szczerej prawdy w oczy. Jesteśmy naocznymi świadkami zmian zachodzących w bohaterze, co sprawia, że jest on naprawdę dobrym i ciekawie wykreowany "książkowym ciasteczkiem".
"Nie bój się zranienia. Lepiej wzbić się w niebo i upaść, niż nigdy nie
poczuć, jak ziemia usuwa ci się spod nóg."
To co najbardziej mi się podobało to zaloty głównych bohaterów. Nie jest to typowa relacja hate-love, ale mamy tutaj kilka intrygujących bitew słownych. Ich wspólna relacja rozwija się w naturalny i niewymuszony sposób. Z pozoru lekka opowieść, która niejedną osobę może rozśmieszyć i wzruszyć. Jednak pod płaszczykiem dobrego humoru oraz wielu zabawnych sytuacji, obie autorki przemyciły ważne zagadnienia, takie jak : poświęcenie, wartość prawdy, zawiść, zazdrość, chęć zemsty, relacje z pracownikami. Wielkim zaskoczeniem było dla mnie to, że książka nie jest przepełniona schematami. Ona nie jest typową szczupłą super pięknością, która zachowuje się jak sierotka Marysia i nagle trafiła złoty los na loterii, bo ktoś na nią spojrzał, tylko kobietą z krągłościami, z ognistym temperamentem i ostrym językiem. Tak naprawdę sama zdobyła uwagę tego faceta. On nie jest typowym bad boyem, który bierze zawsze to, na co ma chwilowy kaprys, tylko dorosłym facetem po przejściach, który trzyma się swoich postanowień nie chcąc się ponownie sparzyć.
„Drań z Manhattanu” to rozpalający zmysły erotyk. Scen seksu jest sporo, ale nie zastępują nam one fabuły, wszystko było z umiarem. W tych scenach autorki zdecydowanie się postarały, prezentując całość bardzo subtelnie, z wyczuciem i smakiem. Książka jest krótka i stanowi idealną lekturę na weekend, bądź dla bardziej zapalonych czytelników... jeden gorący, pełen wrażeń wieczór. Jest to idealna mieszanka tego, co najlepsze w romansach, czyli ciekawy przekaz oraz dowcipne dialogi. Momentami wzrusza i łamie serce. Wciągająca od pierwszych stron. Autorki stworzyły emocjonującą historię o miłości i przewrotności losu, dodając książce również pikanterii. Osobiście mogę ją jak najbardziej szczerze, ze spokojnym sumieniem polecić. Dawno się tak dobrze nie bawiłam i myślę, że tą historię będę miło wspominać jeszcze przez jakiś czas :)
"Bawiła mnie jego desperacja. I choć naprawdę uważałam, że jest bufonem,
było coś rozczulającego w szczerości, z jaką okazywał, jak bardzo chce ze mną być (...).
Czułam się prawie winna, że tak sobie z nim pogrywam."
Za egzemplarz dziękuję:
Wiele dobrego słyszałam o tej książce, także jestem pewna, że umili mi one jeden z jesiennych wieczorów. 😊
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam w moje skromne blogowe progi. 😊
Mam wielką chrapkę na tę książkę. W sumie Keeland mnie nie przekonuje, ale Ward... ona potrafi coś fajnego i mądrego wpleść w książki. No a ich połączenie razem, na pewno wypadło dobrze, z resztą dowodem jest twoja recenzja. Nie mogę się doczekać tej książki, mam nadzieję, że będę o niej pamiętać, bo chcę ją przeczytać w przyszłości. :)
OdpowiedzUsuńpotegaksiazek.blogspot.com