Uwięziony krzyk- Anna Naskręt
"Byłam normalną, cieszącą się życiem nastolatką i myślałam, że tak będzie zawsze.
Że w dorosłym życiu wszystko potoczy się według planu, tak jak u innych."
Sięgam po różne książki, choć wydawało by się, że czytam głównie romanse. Po prostu większość literatury 'różnej' jak ja to mówię, czytam we własnym zakresie, nie muszę jej oceniać. Bardzo lubię literaturę z tematyki Auschwitz, lub jak w tym przypadku wszelkie książki o medycynie, zdrowiu, walce człowieka z samym sobą. Jak tylko dostałam propozycję książki o walce młodej kobiety z tym, co przytrafiło jej się po udarze, wiedziałam, że chcę ją przeczytać. Wiedziałam, że nie będzie to prosta i zabawna książka, ale właśnie tego w tym czasie było mi potrzeba: chwili na refleksję.
Bohaterką jest autorka, która pisze o tym, co ją spotkało, jak na to zareagowała. Na samym początku wspomina też trochę o tym, jakie było jej życie "przed", że miała u swego boku mężczyznę, a z nim słodką, dwuletnią córeczkę. Choroba przyszła nagle i jak się szybko okazało nie dotyczyła jedynie samej chorującej, cierpiała z tego powodu cała rodzina. Rodzina, a raczej najbliżsi, bo mężczyzna odszedł, a 'teściowie' bardzo szybko się oddalili.
Anna Naskręt szokuje na wiele sposobów. Dla mnie najcięższym fragmentem była opowieść szpitalna, pierwsze chwile po przebudzeniu. To tam widzimy to, jak czuje się człowiek będący więźniem swojego ciała. Kiedy myślimy, a z zewnątrz jesteśmy jak warzywo, nie można się ruszyć, nic nikomu powiedzieć. To tam oczami bohaterki przeżywamy szpitalną znieczulicę: to jak traktują pacjentów pielęgniarki i to, jak lekceważące podejście mają niektórzy lekarze.
Dowiadujemy się też wiele o psychologii człowieka, którego doświadczyło nieszczęście. O tym jak odechciewa się walczyć oraz o tym, jak tę siłę do walki można w sobie znaleźć, a nie jest to łatwe. Rehabilitacja to nie tylko walka ciała, ale też zmagania się z kapryśnym umysłem. Bo raz u Pani Ani było dobrze, a raz czasami totalnie na odwrót. Wszystko to opisane jest w niezwykle intymny, szczery i emocjonujący sposób. Czy wszystko jest smutne? Zaskakująco nie, bo Pani Ania jest bardzo radosną i żartobliwą osobą. Po latach (a może też i tak było zawsze) potrafi mówić o sobie, o swoim losie, o swoim ciele z żartem i z dystansem. Cud kobieta, taka, która wyciśnie z was łzy, ale też rozśmieszy.
Pisać o tej książce można naprawdę dużo, bo dużo tutaj wartości dodanej. To nie tylko wrażliwa historia choroby, to też motywacja dla innych chorujących, to świadectwo o realiach polskich szpitali, ale też apel do zdrowych: aby doceniać to, co się ma. Ale ja nie zamierzam pisać wszystkiego, bo esencję i sztukę tej opowieści należy przeczytać osobiście. Każdy odbierze ją na własny sposób w zależności od tego, jakie jest nasze życie. Ale jedno mogę Wam zapewnić w ciemno: każdy w jakiś sposób odbierze ją pozytywnie, inspirująco, doceni jej wartość. Zdecydowanie polecam i stwierdzam, że całkowicie warto, warto i warto ją mieć na swojej półce.
Za egzemplarz dziękuję:
O nie, nie, nie. Nie sięgnę. Mam matkę po udarze, więc wiem, jak to wygląd od kuchni i po prostu wiem, że to nie jest temat dla mnie.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, wkradł Ci się zaiste interesujący chochlik w recenzję, cytuję: "Pani Ania jest bardzo radosną i żartobliwą chorobą." Oby na Panią Anię znalazło się lekarstwo. :D
O jezu, aż sama się zaśmiałam, choć czytałam tę recenzję i oczywiście nie powinno być błędu. Dzięki za uwagę, jak to mówią źle nie robi ten, co nic nie robi :D
UsuńKsiążka ciekawa, ale nie na ten etap w moim życiu, teraz potrzebuję innych lektur.
OdpowiedzUsuńNie czytam takich książek, niestety w mojej rodzinie mamy osobę, która cierpi przez taką chorobę i to by mnie dodatkowo jeszcze dobiło
OdpowiedzUsuńPrzewinęła mi się ta książka przed oczami i zastanawiam się nad nią. Może się w przyszłości skuszę
OdpowiedzUsuńTakże czasami lubię sięgnąć po poważniejsze pozycję, A ta wygląda nad wartą przeczytania
OdpowiedzUsuńJa póki co muszę zrobić chyba dość porządny detoks od książek, bo każda mnie męczy :/
OdpowiedzUsuńMoże po prostu dawno nie trafiłaś na taka, która kompletnie Cię zauroczyła.
UsuńCo do tej książki, gdzieś już ją widziałam. Ale póki co ochoty nie mam.
Książki o czyjejś walce z chorobą dla kogoś wrażliwego bywają ciężkie do przebrnięcia. A kiedy jeszcze ma się świadomość, że są to wspomnienia samej autorki... Robi się wilgotniej w oczach. Tak czy siak chcę dowiedzieć się, jaką walkę stoczyła ta pani. Chcę odkryć, co ma do powiedzenia.
OdpowiedzUsuńLubię czytać o przeżyciach innych. Znaczy może nie powinnam, ale wydaje mi się, że dzięki takim przeżyciom możemy bardziej docenić nasze życie. Tytuł biorę pod uwagę. Kinga
OdpowiedzUsuńMimo że fabuła wydaje się bardzo interesująca i zachwalasz tę książkę, ja po nią na razie nie sięgnę, bo wydaje mi się bardzo smutna a obecnie potrzebuje czegoś weselszego.
OdpowiedzUsuń