Lawless- T. M. Frazier
"- Nie, powiedziałem "inna" i właśnie to mam na myśli. W moim świecie to coś dobrego. Nie,
to coś cholernie dobrego. Nie jesteś jak inne dziewczyny, a już na pewno nie jak BBB.
- Ti zmarszczyła nos, zdezorientowana. - Beach Bastards Bitches. Klubowe dziwki
- wyjaśniłem. - Kiedy wydaje mi się, że na daną rzecz zareagujesz w konkretny sposób,
ty mnie zadziwiasz i robisz coś zupełnie innego. A mnie naprawdę trudno zaskoczyć."
Niestety muszę z góry (tak mi się wydaje) wszystkich przeprosić. Czytając tę książkę nie mogłam być obiektywna już od pierwszej strony. Ci, którzy widzieli moją recenzję "Kinga" i kojarzą moje instastories z pewnością wiedzą, że ja po prostu kocham tą serię. Ale jest coś, co poza książkami kocham równie mocno: motocykle. Czy może być coś bardziej idealnego niż przystojny badboy, z motocyklem i tatuażami? Nieeee! Historia Beara zakończyła się w poprzednich książkach dość brutalnie i tajemniczo. Nasz bohater wyjechał, odciął się od bliskich, zniknął. W tym tomie możecie się szykować na jego powrót i to nie byle jaki, bo z rozmachem! No i ta okładka! Cud, miód i malina. Choć sam model na zagranicznej okładce też prezentuje się dobrze, to nasza graficzna oprawa od Wydawnictwa Kobiecego przebija wszystko, jest genialna.
Autorka zachowała świetny poziom swoich książek. Całość doskonale pasuje do poprzednich dwóch tomów i klimatu gangsterskiego. W przypadku Beara i motocyklistów w tym tomie odniosłam wrażenie, że dialogi są nieco bardziej... dziarskie. Zdecydowanie więcej tutaj przekleństw, sarkazmu i ciętej riposty. Podobało mi się to, jak została wykreowana postać Beara oraz jego tło psychologiczne. Co prawda brakowało mi tutaj takich szczegółów jak marka motocykla, bądź nazwy części, jakie kupował w sklepie... no ale to moje motocyklowe zboczenie. Poza tym autorka świetnie oddaje klimat pasji motocyklowej, przywiązania do klubu i własnej maszyny. Wszystko to udało jej się osiągnąć poprzez szczegóły w zachowaniu postaci lub jej przemyślenia. Akcja powieści trzyma w napięciu od samego początku. Już po kilku stronach główną bohaterkę Tię spotyka nieszczęście, a okoliczne dobre dusze (TAK ! Mamy tutaj wgląd do dalszego życia Kinga) pomagają jej w tej trudnej sytuacji. Do całego zamieszania przyjeżdża Bear. Jak odniesie się do dziewczynki poznanej kilka lat temu? Jak potoczą się ich relacje? Co z klubem motocyklowy, który pragnie jego śmierci?
Thia jako nastolatka wzięła na siebie ciężar odpowiedzialności za utrzymanie rodzinnego sadu pomarańczy. Przez wiele lat borykała się z chorobą psychiczną matki. Kiedy wraca pewnego dnia do domu wszystko się zmienia. Przeżywa horror i udaje się do klubu po pomoc. Jednak Beara nie ma w klubie. Jest jego mściwy ojciec Chop...
Bear został skrzywdzony. Bito go, torturowano oraz gwałcono. Autorka świetnie ukazuje jego trudne nastroje oraz próbę pogodzenia się z własnym losem. Męski facet, badboy, awanturnik nie został złamany, ale jego przeżycia pozostawił trwały ślad w jego psychice. Kiedy widzi krzywdę, jaka spotkała młodą dziewczynę Thię reaguje instynktownie. Wie, że jej cierpienie jest po części spowodowane jego obietnicą sprzed lat. Mimo zagrożenia ze strony klubu przyjeżdża ją ochronić i zainterweniować. Mimo wielu własnych przeżyć pozostał człowiekiem lojalnym wobec przyjaciół oraz dotrzymującym danego słowa.
Podobało mi się, że w tej książce zdecydowanie dominuje fabuła w postaci przeróżnych wydarzeń, a nie seks. Autorka niejednokrotnie trzymała mnie w napięciu zmiennymi wątkami oraz niebezpiecznymi losami bohaterów. Choć książka jest stosunkowo krótka (303 strony) to przedstawia nam relacje głównych bohaterów, losy Kinga i Ray, informacje dotyczące ich rodziny oraz Grace, wątki związane z klubem motocyklowym oraz... uwikłaną historię Thii. Ta książka zdecydowanie mnie zniszczyła. Zakończenie jest tak samo brutalne jak pierwsza część serii, czyli "King". Przyznaję, że przed lekturą nie zobaczyłam profilu zagranicznego autorki i nie miałam pojęcia, że losy Beara będą kontynuowane w kolejnym tomie o tytule "Soulless". Niemalże 3/4 książki przeczytałam z przekonaniem, że będzie szczęśliwe zakończenie i domknięcie tej historii. Teraz z powodu T.M. Frazier moje serce płacze i mam kaca książkowego. Zdecydowanie potrzebuję kontynuacji jak najszybciej, na wczoraj!
PS. Okładka drugiej części również jest cudowna, prawda?
"To było cmentarzysko.
Cmentarzysko motocykli. (...)
- Nie jestem już członkiem gangu, ale nigdy nie straciłem miłości do maszyny, która dawno
temu sprawiła, że zapragnąłem jeździć - powiedział Ted, klepiąc mnie po plecach. Rywal
innego gangu, czy nie, Ted, facet ze sklepu ze sprzętem ubierający się jak kandydat do
programu Gruby rolnik szuka żony , był chyba jedyną osobą na tej ziemi, która wiedziała,
przez co przechodziłem.
-Gdy patrzę na ten pokój, fiut mi twardnieje, Ted - powiedziałem z poważną miną."
Za egzemplarz dziękuję:
Wczoraj książka wzbogaciła moją biblioteczkę. 😊
OdpowiedzUsuńKsiążka niestety nie dla mnie, przynajmniej nie teraz, ale wiem, że wielu osobom się ona podobała, więc będę o niej pamiętała w przyszłości. :)
OdpowiedzUsuńpotegaksiazek.blogspot.com
skoro masz kaca ksiązkowego to zdecydowanie musi to być dobra historia! nie lubie napakowanych mięśniaków na okładkach ale ta wyjątkowo bardzo mi się podoba ;) koniecznie muszę sięgnąć po tom pierwszy, dodaje do listy na lubimy czytać :D
OdpowiedzUsuńSama się przymierzam do tej pozycji :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
rozchelstanaowca.blogspot.com