Gaming house- Dominika Smoleń
"Gdybym wiedział, że laski będą leciały na skilla w grach, zacząłbym grać zaraz po
urodzeniu – w końcu po co mi umiejętność pisania, czytania, chodzenia i mówienia,
jak mógłbym napierdalać w LOL-a, a potem ruchać aż do utraty tchu i wszystkich sił witalnych?"
Tak już mam, że daję szanse polskim autorom. Panią Dominikę kojarzyłam ze środowiska książkowego, więc gdy zobaczyłam zapowiedź jej książki, byłam zaciekawiona. Widziałam, że autorka naprawdę się stara i przykłada do promocji. Po takim zaangażowaniu chciałam jeszcze bardziej dać szansę, bo wiecie... może sama kiedyś takiej będę potrzebowała? Podobała mi się kolorystyka okładki, a opis wpisywał się w moje gusta. Sama miałam kiedyś okres w życiu, w którym bardzo dużo grałam w gry internetowe. Wizja paczki przyjaciół, która zamieszkała ze sobą tworząc tytułowy gaming house była kusząca i intrygująca. Jak wypadło finalnie?
Na samym początku autorka wprowadza nas krótko w istotę tej książki. Dowiadujemy się, że postaci z książki wzorowane są na realnych osobach, które są przyjaciółmi autorki. Ich zachowania są "hiperbolizowane i idealizowane". Poznajemy kto jest kim, jakie z grubsza łączą ich relacje po to, aby nie pogubić się w książce. To już dało mi sygnał ostrzegawczy. Bo jak czegoś w książce jest nadmiar i nie jest to opisane w sposób trafiony, to mam wrażenie, że panuje tam chaos. A ten wstęp brzmiał nieco jak "mało pomocna ściąga". Językowo były różne momenty. Czasami myślałam sobie, że nie mam się do czego przyczepić, aż zdarzały się dialogi/momenty/ a nawet kilka stron w stylu niedoświadczonego gimnazjalisty. Miałam wrażenie, jakby autorka pisała tę książkę w częściach, a następnie próbowała posklejać powstałe kawałki w jakiś sensowny sposób. Głównych bohaterów mamy aż 8 i każdy z nich ma tutaj swoje rozdziały. Autorka niestety słabo rozróżniła swoje postaci, bo ich język czy tok myślenia są bardzo podobne.
"Żołądki niektórych są nieskończone. Tak samo, jak głupota i ochota na seks."
To jest miejsce, w którym najczęściej przedstawiam krótko głównych bohaterów, ale przy takim natłoku ciężko jest mi to zrobić. Czytając mocno się gubiłam mimo, że teoretycznie wiedziałam kto kim jest. Pani Dominika serwuje nam dość krótkie rozdziały, które ukazują daną postać. Następnie przechodzimy do kolejnej postaci, często bez połączenia wątku, bez ładu i składu. Powiem szczerze, że nie wiedziałam o co chodzi w tej książce. Przez mniej więcej 3/4 książki nie dzieje się nic, nie ma fabuły, jedynie poznajemy życie codzienne i nawyki mieszkańców "gamin house". Było to dla mnie niestety nudne. Coś zaczyna się dziać (i to niestety może u 4 na 8 bohaterów) dopiero pod koniec, a wprowadzony wątek miłości jest jedynym, co zaciekawiło mnie w całej książce.
Ta książka okazała się być jedną z najdziwniejszych w ostatnim czasie. Nie mogłam doszukać się tam sensu, czy jakichkolwiek wartościowych wątków. Autorka wspomina, że zachowania są hiperbolizowane i idealizowane, ale nie za bardzo wiem, co to znaczy i co ma na celu. Idealnych zachowań tutaj nie spotkałam, natomiast wyolbrzymione mankamenty bardziej ośmieszały realnych odpowiedników głównych bohaterów, niż wnosiły coś dobrego. Znajdziecie tutaj momenty, gdy z całej grupy dorosłych osób nikomu nie chce się iść do sklepu, a o ile ktoś pamięta do niego drogę, to powrót z tego miejsca jest niczym wykonanie misji niemożliwej. Gotowanie jest jakąś sztuką wyższą. Gry są sensem całego życia (nie hobby, nie sposobem na pracę). Bohaterowie rozmawiając nawet między sobą opierają się na grach i rywalizacjach. Cały dom utrzymuje praca dosłownie 2-3 osób, a reszta to lenie czekający aż coś im skapnie. Tak jak wspomniałam wcześniej: też dużo grałam. I wiem, że są naprawdę wysoko kwalifikowani gracze, którzy zarabiają na takim zajęciu, mają w tym pasję, ale też normalne życie. A to, co tutaj znajdziecie po prostu nie wyglądało jak dla mnie zdrowo i normalnie. Myślę, że ta książka spodobałaby się wielkim fanom konkretnej gry LOLa lub rozpieszczonym gimnazjalistom, którzy marzą o takim życiu. Jeżeli Wam podobała się ta książka, to szanuję, aczkolwiek ja byłam bardzo mocno zawiedziona. Miałam problem dotrwać do końca i finalnie myślę, że w pewien sposób był to czas stracony.
"- Wróciłem! I żyję! Chociaż uważam, że powietrze poza naszym domem jest dziwne..."
Za możliwość przeczytania dziękuję Autorce książki.
Jakoś nie przekonuje mnie ta książka więc prawdopodobnie ją sobie odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com