Księżycowe miasto. Część 2- Sarah J. Maas
"Nie lękam się, bo moi przyjaciele są ze mną!"
Maas albo się kocha, albo nie czuje się tego czegoś. Od pierwszych stron "Szklanego tronu" ją pokochałam. Może nie tyle ją, co jej książki i styl pisarski. Kiedy słyszałam pierwsze negatywne komentarze na temat "Księżycowego miasta" to trochę się bałam, że Maas straci w moich oczach. Co prawda książka nie jest idealna, ale mój sentyment do autorki pozostał. Na dłuższą metę polubiłam Bryce i Hunta. Druga część tej książki według mnie była lepsza, gdyż więcej się tutaj działo.
Historia w polskiej wersji podzielona jest mniej więcej w połowie. I od tej drugiej połowy zagłębiamy się już porządnie w wątek kryminalny. Przebrnęliśmy przez dość długi wstęp i w końcu coś ostrego zaczyna się dziać. Bohaterowie są coraz bliżej rozwiązania zagadki, a wszystko staje się podwójnie niebezpieczne. Mniej więcej od sześćdziesiątego rozdziału akcja nabiera już niezłego tempa i jest to właśnie ten moment, w którym już ciężko odłożyć książkę. Maas zdecydowanie poradziła sobie z książką dla dorosłych i rozpieszcza nas zabawnymi, kąśliwymi dialogami. Relacja między głównymi bohaterami nabiera mocy z biegiem stron, aż w końcu jest gorąco jak w piekle. W końcówce tej książki Maas nie oszczędza uczuć czytelnika i niestety są też różne ofiary w bohaterach. Dwie sceny były dla mnie tak mocne, że musiałam na chwilę odłożyć książkę by przetrawić to, co właśnie przeczytałam. Niesamowicie zżyłam się z tymi postaciami, więc były to dla mnie poważnie mocne przeżycia.
"Księżycowe miasto" jest książką świetną, pomysłową i oryginalną. Ja ogólnie uwielbiam urban fantasy, więc Maas zyskała tutaj plusa. Minusem jest nieco jej objętość i zbędne przeciąganie pewnych wątków. Wątek kryminalny miał chyba być dzięki temu bardziej tajemniczy, a tak naprawdę szybko domyśliłam się sprawcy haniebnych czynów z początku książki. Samo szukanie winowajcy było zbyt zagmatwane, gdyż późniejszy opis motywów tej osoby i wyjaśnień był według mnie o wiele ciekawszy. Według mnie esencją tej zagadki nie było "kto", a "dlaczego". Podobało mi się to, jak zmieniała się w takcie całej książki Bryce. Nie da się ukryć, że droga od szalonej imprezowiczki do silnej kobiety była mega interesująca i dobrze przedstawiona. Hunt no cóż... dejta mi tego faceta! Postać nietuzinkowa, wielowarstwowa i totalnie charyzmatyczna. Chodzą głosy, że w oryginale przedstawiony jest jeszcze lepiej także no... ja tam uwielbiam tego pana. Co do tłumaczenia to niestety ucinanie dialogów i łagodzenie wypowiedzi bohaterów jest bardzo słabe. Mam wrażenie, że zawiodła mnie nie Maas, a tłumacz książki i wydawnictwo, które wyraziło na to zgodę. "Księżycowe miasto" jest początkiem nowej serii tej autorki, a ja zdecydowanie chcę więcej!
"I o to właśnie chodzi, Bryce. O to chodzi w życiu. By je przeżyć. By kochać. By pamiętać, że wszystko może zniknąć następnego dnia. Wszystkie te uczucia czynią życie o wiele cenniejszym."
Za egzemplarz dziękuję:
Mass to mi chyba z lodówki zaraz wyskoczy. Wszędzie jej pełno. I co najlepsze, nie jestem fanem fantasy, a jestem na bieżąco z jej książkami, wiem kiedy wychodza, nawet bohaterów kojarzę. To dopiero sukces. Jednak chyba kiedys przecztam. kusi mnie, i to bardzo. Poza tym polecasz, a to najlepsza rekomendacja.
OdpowiedzUsuńPierwszy dojrzała książka Maas! Podobała mi się!
OdpowiedzUsuń