Instytut- K. C. Archer
"To nie było tak, że miała zamiar podbić kasyno jak w Ocean's Eleven.
Chciała tylko rozegrać parę partyjek pokera."
Wahałam się, czy wziąć tę książkę do przeczytania. Jak zwykle przekonał mnie głos Internetu, mówiący o tym, że znajdę tutaj coś ciekawego. Wizja instytutu w klimatach fantastycznych nieco straszyła mnie tym, że dostanę przewidywalną książkę z utartymi schematami. Tak się nie stało, a ja ogromnie się cieszę, że jednak zaryzykowałam zgłoszeniem się po ten tom!
TEDDY Cannon to nietypowa bohaterka z silnym, kobiecym temperamentem. Z powodu różnych wpadek, ma zakaz wchodzenia do kasyn, ale i tak pewnego wieczoru ryzykuje, stawiając na przebranie się. Karty to coś, co jest jest sposobem na utrzymanie się, ale również coś, co dostarcza jej życiowego dreszczyku emocji. Jak możecie się domyślać, jej plan nie wychodzi zbyt dobrze, zostaje zdemaskowana, a tajemniczy nieznajomy mówi jej coś, co jest dla niej wielkim szokiem. Sugeruje on, że szczęście w kartach, to nic innego jak fakt, że dziewczyna jest medium. Teddy ma ochotę wyśmiać jego zaproszenie do dziwacznego Instytutu, ale sytuacja życiowa nie pozwala jej na odrzucenie pomocnej ręki. Dziewczyna oblała już jedne studia, pytanie, czy poradzi sobie w tej nietypowej szkole?
Początek książki jest mega ciekawy i szybko wciągnął mnie w akcję. Bardzo podobało mi się, że główna bohaterka nie jest ślamazarna, niezdarna i nieporadna. Teddy to taki typ, który poradzi sobie w prawie każdej sytuacji, a przynajmniej postara się zrobić, co w jej mocy. Trafiając do nowego miejsca, nowych ludzi, nie użala się nad sobą, ale stara się obrócić to wszystko na swoją korzyść. W nowej szkole oraz nowej sytuacji widzi dla siebie szansę i zaczyna mieć nadzieję na pozytywną zmianę. Problemy zaczynają się, kiedy zostaje wplątana w niebezpieczny spisek, w którym ona sama może być celem. Zaczyna się moment, w którym Teddy nie jest pewna komu może zaufać, a kto naprawdę jest jej wrogiem.
Autorka w niezwykle ciekawy sposób wprowadza tematykę medium w świat rzeczywisty. Łączy coś tajemniczego, z czymś, co znamy. Z pozoru zwykła dziewczyna, staje się kimś nietypowym , jednocześnie nie jest od samego początku bohaterką, czy osobą wybraną z tłumu. Możemy z łatwością wczuć się w jej sytuację, przez co książkę czyta się podwójnie ciekawie. Jak tylko zaczęłam czytać, tak nie mogłam się oderwać. Napięcie fabularne rozłożone jest tak dobrze, że nie znalazłam tu żadnej luki, która wiałaby nudą. Cały czas coś się dzieje, cały czas pojawiają się nowe wątki, czy nowe postacie, które skłaniają nas do rozwikłania zagadki. K. C. Archer świetnie balansuje pomiędzy emocjami głównych bohaterów i odcieniami, jakie te w sobie skrywają. Przez długi czas zastanawiamy się, kto jest tym dobrym, białym charakterem, a kto tym złym, czarnym. Bardzo podobało mi się to, że Instytut to nie była kolejna typowa placówka "dla specjalnych magów", a coś całkiem innego. Książka napisana jest lekkim, przyjemnym językiem, co sprawia, że można ją pochłonąć na raz. Zdecydowanie nie jest to majstersztyk, ale historia dość oryginalna i ciekawa, by się na nią skusić :)
"Wiedziała, że nie jest Wonder Woman, Supermanką ani nikim takim,
może jednak nauczy się robić coś ważnego."
Za egzemplarz dziękuję:
Jak dla mnie świetny wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń