Nomen omen- Marta Kisiel

"Człowiek człowiekowi panią z dziekanatu."

Pierwszy tom tego cyklu oceniłam naprawdę dobrze. Była akcja, był humor, było to coś. Nie wiedzieć dlaczego, ale nie mogłam się zebrać, by sięgnąć po "Nomen omen". Bo przecież jedynka była taka super, a jednak coś nie do końca ciągnęło mnie dalej. Myślę, że trochę zżyłam się z Dżusi (bohaterką "Toni"), więc trochę bałam się tego, jak odbiorę nowych bohaterów. A jak to wszystko wypadło?

SALOMEA Przygoda pewnego dnia postanowiła, że chce "iść na swoje". Ma dość swojej zwariowanej rodzinki i zamieszkuje na stancji. Wymarzone miejsce okazuje się być zgoła inne od tego, co sobie wyobrażała. Miejsce jest skromne, żeby nie powiedzieć aż biedne, a budynkiem zarządzają starsze siostry Bolesne i papuga. Choć jej nowe życie nie jest idealne, to stało się względnie spokojne. Do czasu, aż na miejscu zjawia się jej brat Niedaś. Salka jako postać stonowana, łagodna i w miarę "normalna" zostaje zestawiona z chłopakiem pełnym chaosu, sprzeczności i braku równowagi. W tym wszystkim są jeszcze siostry, które poznaliśmy już wcześniej oraz sprawa pewnego ducha, którego należy odszukać.

Było fajnie, chociaż czegoś mi tutaj brakowało. Siostry Bolesne w dość sporej dawce poznaliśmy pod koniec pierwszego tomu. Ta cała ich tajemniczość była więc nieco mniej ekscytująca, niż mogłoby się wydawać. Salomea jakoś tak nie skradła mojego serca. Była postacią bardziej spokojną, mniej dowcipną i momentami płaczliwą. Jej brat wprowadził ciekawy wątek i podsycił moją ciekawość, ale miałam wrażenie, że tam powinno kryć się coś jeszcze. "Toń" miała zdecydowanie bardziej rozbudowane wątki i o wiele większą dawkę tajemniczości. Ten tom nie jest oczywiście żadną klapą, ale brakło mi tutaj jakiegoś wykończenia, tej wisienki na torcie, która by wywołała jeszcze więcej emocji.

Marta Kisiel kolejny raz dobrze poradziła sobie z fantazyjnym opisem Wrocławia (choć we Wrocławiu nigdy nie byłam, to czyta się to naprawdę dobrze). Osobliwy budynek sióstr Bolesnych przy ulicy Lipowej wyobraziłam sobie jako naprawdę mroczne i zagadkowe miejsce. Według mnie w tej części zbyt wiele było scen, które spowalniały akcję. Dzięki części z nich mogliśmy lepiej poznać Salomeę, ale zabrało to dynamikę, która była widoczna w 1 części cyklu. "Nomen omen" czyta się szybko i lekko, ale mogłam zrobić sobie przerwę w każdym losowym momencie. Nie czułam tego czegoś, co pochłania czytelnika bez reszty. Choć książki w polskich realiach nie za często mi się podobają, to mimo wszystko mam sentyment do Cyklu Wrocławskiego. Z pewnością sięgnę po trzeci tom i zobaczę, czy okaże się lepszy :)

Za egzemplarz dziękuję:


2 komentarze:

  1. Mam książki tej autorki w planach. Tyle razy obiła mi się o uszy, że muszę się za nią zabrać. Zaciekawiłaś mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja na razie nie mogę się zabrać za tę pozycję. Pierwszą przeczytałam, ale Nomen musi poczekać.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © 2014 Iskierka czyta , Blogger