Twierdza Tytonu- Magdalena Pioruńska
"Spełniamy nasze marzenia, a potem okazuje się, że wcale nie o to nam chodziło".
Czekałam, czekałam no i się doczekałam. Pierwszy tom totalnie kupił moje serce i pisząc tamtą recenzję stwierdziłam wprost: powalająca, wciągająca, boska i UNIKALNA. To było 12 lipca, czyli można powiedzieć prawie równo rok temu. Rok czekania na dalsze losy bohaterów, których niesamowicie polubiłam, rok czekania na książkę, której kibicowałam. Muszę Wam przyznać, że jak ją miałam już w rękach, to przeżyłam moment zawahania. Oczekiwania były duże i nie wiedząc czemu miałam stres, że się zawiodę. Magda napisała do mnie na priv "czytaj, bo dobra!", a ja nie wzięłam tego za jej zuchwalstwo, tylko uwierzyłam i zaczęłam czytać. Jak wypadło?
Już po około 20 stronach wyczułam jakieś pozytywne fluidy, które wskazywały na rozwój stylu pisarskiego. Może to słownictwo, może to ilość detali, ale czytało się naprawdę dobrze. Ta tendencja została utrzymana do samego końca. Autorka podzieliła akcję na dwa światy: Twierdzę Tytonu oraz tereny Cesarstwa. Fabułę, realia polityczne i całą otoczkę poznajemy z perspektywy kilku bohaterów, ale kolejny raz wszystko napisane jest w tak przemyślany sposób, że nie możemy tu mówić o mieszaniu się wątków czy chaosie. Wydarzenia drugiego tomu mają miejsce kilka lat po wydarzeniach z pierwszego tomu, ale wszystkie szczegóły potrzebne do połapania się w fabule wplecione są sprytnie w dialogi oraz opisy świata przedstawionego. Książka dla kogoś, kto polubił się z klimatem dinozaurów i polityki alternatywnego świata stworzonego przez autorkę trzyma w napięciu do samego końca. Jednego mi brakowało w porównaniu do "Twierdzy Kimerydu": uroczych komiksów, chociaż na pocieszenie znajdziecie w tym tomie 3 ilustracje.
"Choć i tak uważam, że to nasze wybory ostatecznie stanowią o tym, kim
jesteśmy i jaka jest nasza wartość. To, jacy jesteśmy, kogo kochamy, kogo
nienawidzimy, co lubimy robić, a czego nie, po jakie sięgamy książki
czy filmy, to już kwestia drugorzędna. Liczy się postawa".
Bohaterowie znowu są przykładem majstersztyku. Każdy inny, każdy świetnie dopracowany, każdy z ciekawym tłem psychologicznym. Tym razem autorka skupia się bardziej na postaciach, które w pierwszym tomie trzymały się lekko z boku. Poznajemy bliżej Taniela, który wyrósł na nastoletniego i buntowniczego kanibala. W Cesarstwie śledzimy losy Livii: studentki o nietypowych poglądach i chęci wyróżnienia się, Selena: zabawki cesarza, który pragnie zemsty i miłości kogoś, z kim nie powinien być oraz Patricka: młodzieńca wychowanego przez system, który dorasta do własnych poglądów i odwagi do podejmowania własnych decyzji. W tym wszystkim jest jeszcze oczywiście ukochany Tyrs, którego uwielbiam i ogólnie uwielbiam. Każdy z bohaterów przechodzi przez trudne chwile, doświadcza swego rodzaju przemiany wewnętrznej. Procesy polityczne, jakie zachodzą w świecie mają wpływ na ich psychikę oraz podejmowane decyzje. Autorka wie jak zaintrygować nas doskonale skonstruowaną książką. Tutaj wszystko pasowało do siebie jak dobrze zrobione puzzle: nic nie dzieje się przypadkiem, a całość świetnie się łączy.
Jestem w pełna podziwu, że dostałam to "co chciałam" (chociaż sama nie wiedziałam dokładnie czego pragnę), a jednocześnie dostałam o wiele więcej, niż mogłam przypuszczać. Nowe wątki wprowadziły dużą dawkę świeżości i okazały się być strzałem w dziesiątkę. Zakończenie powaliło mnie na kolana, złamało moje serce, a następie jako tako posklejało je w całość (jako tako... bo przecież teraz trzeba czekać na 3 tom). Autorkę w wiadomości prywatnej nazwałam polskim Georgem R. R. Martinem, bo zdecydowanie nie oszczędziła bohaterom dramatycznych przeżyć oraz czytelnikom małych zawałów serca. Choć krew nie leje się tutaj tak gęsto, jak w "Grze o tron", to znajdzie się śmierć jednej z głównych postaci, która szokuje i sprawia, że odkładacie książkę na 4 sekundy żeby powiedzieć pod nosem "kurde". Nie chciałabym za bardzo wychwalać, ale muszę, nie mam innego wyjścia. Całość podobała mi się od pierwszej strony i mimo starań nie jestem wskazać minusa, który mi wadził w tej części. Zdecydowanie warto było czekać ten rok, a ja zdecydowanie osiwieję zanim doczekam się na kolejny tom (oby tym razem szybciej!). Nadzieją na małe pocieszenie jest jeszcze nowelka "3 dni miłości", która opowiada o 3 dniach przed przybyciem Anny do Twierdzy Kimerydu. Ten fajny dodatek z ilustracjami możecie zamówić na stronie autorki (klik). Na koniec krótkie podsumowanie zgodnie z tym, czego się można po tym wpisie spodziewać: GORĄCO POLECAM!
"Pewne decyzje bardziej niż inne kształtują naszą rzeczywistość i to,
jakimi ostatecznie okażemy się ludźmi".
Za egzemplarz dziękuję autorce.
Niby wszystkim się to podoba, ale jakoś dalej nie jestem do tego przekonana, jak mam byc szczera.
OdpowiedzUsuńJezus to brzmi dobrze. Totalnie podoba mi się okładka, uwielbiam taki rysowany styl! Poczekam aż wyjdzie w całości :D
OdpowiedzUsuń