"Bycie blondynką ma jednak swoje zalety - nie trzeba myśleć o jakimś tam zawieszeniu,
które jakoby się destabilizuje od skoków po wzgórkach, i drżeć na każde kichnięcie
silnika. Samochód został stworzony właśnie po to, żeby jeździć po miejscach, w których
nogi się potykają! Nie rozumiałam czemu większość mężczyzn czyniła z niego jakieś
bóstwo, do którego karnie się modliła i ofiarowała części zapasowe, a gdyby mogli to,
w ogóle sprowadziliby do sypialni małżeńskiej, wywalając żonę na dywanik w przedpokoju."
Witajcie moi Drodzy! Dziś zapraszam Was na recenzję mojego kolejnego "książkowego pierwszego razu". Mianowicie tym razem jest to moja pierwsza przygoda z fantastyką zza wschodniej granicy. Początkowo opis jakoś szczególnie mnie nie zachęcił, ale wzięłam pod uwagę inną kwestię. Na okładce dowiadujemy się, że książka nie należy do żadnego cyklu, jest osobną powieścią która "ma w sobie wszystkie cechy literackiego stylu autorki, tym razem dodatkowo wzbogaconego męskim piórem Andrieja Ułanowa". Niesamowicie zachęciło mnie to ponieważ już dawno czaję się na "Kroniki Belorskie", a nie chciałam od razu inwestować w całą serię niczym w kota w worku.